niedziela, 22 czerwca 2014

Wiadomość

Shailiene

   Kiedy pretorzy ogłosili, że odbędą się manewry, cały obóz oszalał. Każdy dobrze wiedział, że takie nagłe ogłoszenie nie zwiastowało nic dobrego, bo prawdopodobnie było treningiem przed prawdziwą walką. 
   Pierwsza i druga kohorta, po raz setny pod rząd, miała bronić twierdzy. Natomiast zadaniem reszty, trzech kohort było odebranie flagi. Nie wiem dlaczego, pretorzy, uroili sobie, że to my będziemy tymi, którzy zadają sobie największy trud przy walce, ale tak było odkąd jeden z nich otrzymał swoje miano. Być może było to wynikiem „uwielbienia” trzeciej kohorty z której pochodził, a może zwykłym przypadkiem. Osobiście trzymałam się tej pierwszej wersji.
   Podeszłam do zgarbionej jedenastolatki z piątej kohorty i poleciłam mu przyprowadzenie ich centauriona, Maxa. Dziewczynka przybiegła szybko, wlokąc za sobą dobrze zbudowanego syna Marsa. Miał ciemnobrązowe, lekko pofalowane włosy, sięgające ramion i szmaragdowe oczy. Za jego twarzy widniały nieliczne blizny nabyte w czasie swojej pięcioletniej służby w legionie. 
 Chciałaś coś? – zapytał, poprawiając złotą zbroję. 
Chodzi mi o strategię. Którą kohortę chcesz puścić jako pierwszą? odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Max uśmiechnął się, ukazując rząd nierównych zębów. 
A jak myślisz? Inni centurioni nie zgodziliby się, aby wypuścić kogoś innego, jak piątkę. Poza tym, czwarta jest najbardziej szanowana z tych trzech, więc pewnie pójdziecie jako ostatni. Usiadł na najbardziej uporządkowanym stole, zwalając przy tym mój kołczan na ziemię.  Czarne strzały, które moja matka dała na przechowanie mojemu ojcu, wysypały się na podłogę zbrojowni. 
Gwałtownie rzuciłam się w stronę broni i zgarnęłam je jednym ruchem, umieszczając z powrotem w kołczanie. 
— Wybacz, nie chciałem — wybełkotał zawstydzony swoją niezdarnością. Może i nie zdenerwowałabym się tak bardzo, gdyby wysilił się trochę i pomógł mi pozbierać strzały.
— Skoro jesteś przedstawicielem Piątej Kohorty musisz być najlepszy. W takim wypadku ta kohorta jest niezwykle słaba — warknęłam. Zarzuciłam kołczan na plecy, umieściłam w nim łuk, po czym opuściłam pomieszczenie, zostawiając za sobą zdezorientowanego Maxa. 
   Kiedy wyszłam ze zbrojowni, słońce przyćmiło mi wzrok. Zmrużyłam oczy i przebiegłam szybko do baraków. Wbiegłam do jednego z nich, sięgnęłam po więcej strzał, leżących tuż obok mojej koi. Chciałam już ruszać na Pola Marsowe, jednak uniemożliwiło mi to spotkanie z ciemnowłosym synem Letusa. 
— Eren! Nie powinieneś być teraz ze swoją kohortą? Zaraz zaczynamy…
— Powinienem, ale nie jestem. I nie będę — przerwał mi ostro. Czułam, że nie jest zbyt chętny do utrzymania tej konwersacji, więc wydusiłam tylko ciche „Ach” po czym odeszłam, kierując się na Pola Marsowe. 
Zachowanie syna Letusa nie było dla mnie zaskoczeniem. Nigdy nie starał się być miły, nawet dla przyjaciół. Zawsze chciał być sam, w spokoju. Ale nie dziwię się mu. Wiem ile przeszedł. Należał mu się odpoczynek.
   Na miejscu spotkałam resztę rzymian. Większość z nich zgromadziła się wokół czegoś (bądź kogoś), jednak przez to, że większość z nich była wysoka, nie mogłam dojrzeć, co przyciągnęło ich uwagę. 
   Przecisnęłam się przez tłum, łokciami torując sobie drogę. Sprawcą zamieszania stał się wysoki, średnio umięśniony chłopak o blond włosach, sięgających podbródka. Z jego postawy emanowała duma, jak na syna Wiktorii przystało. Bo tak się składa, że owy heros nosił imię Adam i od pół roku temu zniknął. Doszły pogłoski, że spędził ten czas wśród Greków. No i był jednym z moich najlepszych przyjaciół, ale to już mało istotna informacja. 
— Adam! — pisnęłam.
Chłopak odwrócił się do mnie, a na jego twarzy wymalował się uśmiech. Przy jego pasie błyszczał długi miecz, którego miałam ochotę użyć, aby poderżnąć mu gardło. 
Na usta cisnęły mi się tylko jedne słowa. 
— Łajdaku, jak mogłeś zostawić obóz bez słowa?! — Byłam wściekła. Jak on mógł tak wyjechać bez słowa? Wystarczyłoby zwykłe „Cześć, jadę do Greków przeżyć pół roku, nie będzie mnie, nie martwcie się”, ale on nie powiedział nawet tego. 
— Też się cieszę, że cię widzę — mruknął. — Ale nie przyszedłem tu z wami rozmawiać, tylko przekazać wieści. Gdzie któryś z pretorów?
No świetnie, pomyślałam. Nie dość, że przylatuje tu na swoim głupim koniku bez ostrzeżenia, to jeszcze jest tu tylko po to, żeby powiadomić obóz. Przecież zacofani nie byliśmy. 
— Tutaj — warknął jasnooki brunet, robiąc dwa kroki do przodu. Miał koło metr dziewięćdziesiąt suchego, niczym patyk, ciała. Twardy rzymianin, jak nic. — Czego chcesz?
            — Mam wiadomość. Nie wiem, czy obóz wie, co się dzieje z Charonem, ale bogowie są niemal pewni, że to Astley. I wcale nie skaczą z radości, a Hades tym bardziej. 
 — Od razu wiedziałem, że to ten idiotyczny syn Hadesa — burknął pretor, jakby do siebie. 
— Ale ja nie wiem, czego to ma tyczyć rzymian. To nie nasz problem, tylko Greków — podjęłam, wykraczając poza innych legionistów. Założyłam ręce na piersi i oczekiwałam, aż Adam coś powie. 
— Mam rozumieć, że rzymianie do działań przystąpią, jeżeli coś się stanie, tak? — zapytał, jakby z ironią. Rozłożył ręce z rezygnacją. — Tak jak myślałem.
Chłopak przecisnął się przez tłum, kierując się do stajni. Zostało mi jedynie obserwować, jak odlatuje na swoim pegazie.
   To nie jego sprawa. To sprawa Greków. 

Eren

   Nie pojawiłem się na manewrach, bo nie miałem ochoty widzieć się z Adamem. Nie byłem na niego zły, tylko wiem jak agresywny ostatnio się stałem, a naprawdę nienawidziłem Greków. W sumie nie miałem ku temu powodów, ale… Uzasadniona krytyki nigdy nie było moim atutem. 
   Siedziałem w swojej koi i przypatrywałem się świstkowi papieru. Od razu mówię – nie zwariowałem. Treść, zawarta na tej karteczce, była czymś w rodzaju szyfru. Mój umysł nigdy nie był zaprogramowany na liczenie, a co dopiero łamigłówki. 
   Z biegiem czasu barak zaczynał napełniać się ludźmi, głównie z trzeciej kohorty, co znaczyło ich klęskę. Albo śmierć na polu bitwy. Postanowiłem dowiedzieć się, o co chodzi. 
   Skierowałem swoje kroki w stronę ósmego baraku, w którym przebywała Shailiene. Leżała w swojej koi, czytając książkę. 
— Jak po manewrach? — zapytałem. 
— Nic takiego. Poza tym, że Max został przekuty na wylot — odpowiedziała chłodno, po czym zamknęła książkę. 
Nie zdziwiłem się. Ostatnimi czasy wielu z nas poległo w trakcie tej, z pozoru niegroźnej, gry. 
— Przeczytaj to — mruknąłem, podkładając jej pod nos karteczkę. Ze zdziwieniem wzięła ją do rąk i skupiła całą swoją uwagę na jej zawartości. 
— Jedziemy do Greków. Tu chodzi o Astleya, jestem tego pewna.

___
Na początku chcę was ogromnie przeprosić za czas, który nad tym spędziłam. Miesiąc. Prawie miesiąc. Niestety trafiło mi się, że jeden tydzień to poprawianie, drugi tydzień miałam karę i jakoś tak wyszło.
Jeżeli są tu jakieś błędy - mimo tego, że czytałam to co najmniej 5 razy - przepraszam. Podświetliło mi, wiem ;___; Rozdział nie jest dobry, nie jestem zadowolona. Postać Maxa została wprowadzona z potrzeby, a jego śmierć spłynęła po Shai jak woda, bo nie lubię tej postaci. Mniejsza XD Tyle chcę powiedzieć.
~Darker aka Rachel

5 komentarzy:

  1. Rejcziiiii! Adam. Jest. U. Greków. Z. Oficjalną. Delegacją. Obozy. Zawarły. Porozumienie. Współpracują. Oba. Już. Są. Wkręcone. W. Tą. Sprawę. Z. Bogami. Dlatego to trochę paranoidalne xDD

    ~Sharon i Adam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to teraz ich bardziej wkręciłam, o XDDD

      Shai/Eren

      Usuń
    2. Bo chodziło mi o wieści z tego, jak byli na Olimpie, a Adam rozmawiał z bogami ((;

      Shai/Eren

      Usuń
  2. Rozdział całkiem fajny, chociaż trochę mi zajęło zorientowanie się o co biega, bo byłam pewna że Shai i Eren tez są na delegacji w obozie herosów ;-; Szkoda że nie pociągnęła s dalej tego wątku z tą informacją, bo nie wiesz kiedy bd miała okazję go dalej kontynuować a kolejka jest długa... W każdym razie spodobał mi się Twój styl pisania i bohaterowie ^^
    M/J

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział mi się podoba, postacie super. Kilku błędów (głównie interpunkcyjnych) się dopatrzyłam, ale ogólnie ok ^^
    Tylko KRÓTKIE! Właśnie zaczynają mnie nachodzić wątpliwości, bo to, co na razie napisałam do kolejnego rozdziału ma taką dłgość jak ten, a nie jestem nawet w połowie xD
    Tanat/Arin

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.