Shailiene
Kiedy pretorzy
ogłosili, że odbędą się manewry, cały obóz oszalał. Każdy dobrze wiedział, że
takie nagłe ogłoszenie nie zwiastowało nic dobrego, bo prawdopodobnie było
treningiem przed prawdziwą walką.
Pierwsza i druga kohorta, po
raz setny pod rząd, miała bronić twierdzy. Natomiast zadaniem reszty, trzech
kohort było odebranie flagi. Nie wiem dlaczego, pretorzy, uroili sobie, że to
my będziemy tymi, którzy zadają sobie największy trud przy walce, ale tak było
odkąd jeden z nich otrzymał swoje miano. Być może było to wynikiem
„uwielbienia” trzeciej kohorty z której pochodził, a może zwykłym przypadkiem.
Osobiście trzymałam się tej pierwszej wersji.
Podeszłam do zgarbionej
jedenastolatki z piątej kohorty i poleciłam mu przyprowadzenie ich centauriona,
Maxa. Dziewczynka przybiegła szybko, wlokąc za sobą dobrze zbudowanego syna
Marsa. Miał ciemnobrązowe, lekko pofalowane włosy, sięgające ramion i
szmaragdowe oczy. Za jego twarzy widniały nieliczne blizny nabyte w czasie
swojej pięcioletniej służby w legionie.
— Chciałaś coś? – zapytał, poprawiając złotą zbroję.
— Chodzi mi o strategię. Którą kohortę chcesz puścić
jako pierwszą? — odpowiedziałam
pytaniem na pytanie. Max uśmiechnął się, ukazując rząd nierównych zębów.
— A jak myślisz? Inni centurioni nie zgodziliby się,
aby wypuścić kogoś innego, jak piątkę. Poza tym, czwarta jest najbardziej
szanowana z tych trzech, więc pewnie pójdziecie jako ostatni. —Usiadł na najbardziej
uporządkowanym stole, zwalając przy tym mój kołczan na ziemię. Czarne strzały, które moja matka dała na
przechowanie mojemu ojcu, wysypały się na podłogę zbrojowni.
Gwałtownie rzuciłam się w
stronę broni i zgarnęłam je jednym ruchem, umieszczając z powrotem w kołczanie.
— Wybacz, nie chciałem — wybełkotał zawstydzony swoją niezdarnością. Może i nie
zdenerwowałabym się tak bardzo, gdyby wysilił się trochę i pomógł mi pozbierać
strzały.
— Skoro jesteś
przedstawicielem Piątej Kohorty musisz być najlepszy. W takim wypadku ta
kohorta jest niezwykle słaba — warknęłam. Zarzuciłam kołczan na plecy,
umieściłam w nim łuk, po czym opuściłam pomieszczenie, zostawiając za sobą
zdezorientowanego Maxa.
Kiedy wyszłam ze zbrojowni,
słońce przyćmiło mi wzrok. Zmrużyłam oczy i przebiegłam szybko do baraków. Wbiegłam
do jednego z nich, sięgnęłam po więcej strzał, leżących tuż obok mojej koi.
Chciałam już ruszać na Pola Marsowe, jednak uniemożliwiło mi to spotkanie z
ciemnowłosym synem Letusa.
— Eren! Nie powinieneś być
teraz ze swoją kohortą? Zaraz zaczynamy…
— Powinienem, ale nie jestem.
I nie będę — przerwał mi ostro. Czułam, że nie jest zbyt chętny do utrzymania
tej konwersacji, więc wydusiłam tylko ciche „Ach” po czym odeszłam, kierując
się na Pola Marsowe.
Zachowanie syna Letusa nie
było dla mnie zaskoczeniem. Nigdy nie starał się być miły, nawet dla
przyjaciół. Zawsze chciał być sam, w spokoju. Ale nie dziwię się mu. Wiem ile
przeszedł. Należał mu się odpoczynek.
Na miejscu spotkałam resztę
rzymian. Większość z nich zgromadziła się wokół czegoś (bądź kogoś), jednak przez
to, że większość z nich była wysoka, nie mogłam dojrzeć, co przyciągnęło ich
uwagę.
Przecisnęłam się przez tłum,
łokciami torując sobie drogę. Sprawcą zamieszania stał się wysoki, średnio
umięśniony chłopak o blond włosach, sięgających podbródka. Z jego postawy
emanowała duma, jak na syna Wiktorii przystało. Bo tak się składa, że owy heros
nosił imię Adam i od pół roku temu zniknął. Doszły pogłoski, że spędził ten
czas wśród Greków. No i był jednym z moich najlepszych przyjaciół, ale to już
mało istotna informacja.
— Adam! — pisnęłam.
Chłopak odwrócił się do mnie,
a na jego twarzy wymalował się uśmiech. Przy jego pasie błyszczał długi miecz,
którego miałam ochotę użyć, aby poderżnąć mu gardło.
Na usta cisnęły mi się tylko
jedne słowa.
— Łajdaku, jak mogłeś zostawić
obóz bez słowa?! — Byłam wściekła. Jak on mógł tak wyjechać bez słowa?
Wystarczyłoby zwykłe „Cześć, jadę do Greków przeżyć pół roku, nie będzie mnie,
nie martwcie się”, ale on nie powiedział nawet tego.
— Też się cieszę, że cię widzę
— mruknął. — Ale nie przyszedłem tu z wami rozmawiać, tylko przekazać wieści.
Gdzie któryś z pretorów?
No świetnie, pomyślałam. Nie dość, że przylatuje tu na swoim głupim
koniku bez ostrzeżenia, to jeszcze jest tu tylko po to, żeby powiadomić obóz.
Przecież zacofani nie byliśmy.
— Tutaj — warknął jasnooki brunet,
robiąc dwa kroki do przodu. Miał koło metr dziewięćdziesiąt suchego, niczym
patyk, ciała. Twardy rzymianin, jak nic. — Czego chcesz?
— Mam wiadomość. Nie wiem, czy
obóz wie, co się dzieje z Charonem, ale bogowie są niemal pewni, że to Astley.
I wcale nie skaczą z radości, a Hades tym bardziej.
— Od razu wiedziałem, że to
ten idiotyczny syn Hadesa — burknął pretor, jakby do siebie.
— Ale ja nie wiem, czego to ma
tyczyć rzymian. To nie nasz problem, tylko Greków — podjęłam, wykraczając poza
innych legionistów. Założyłam ręce na piersi i oczekiwałam, aż Adam coś powie.
— Mam rozumieć, że rzymianie
do działań przystąpią, jeżeli coś się stanie, tak? — zapytał, jakby z ironią.
Rozłożył ręce z rezygnacją. — Tak jak myślałem.
Chłopak przecisnął się przez
tłum, kierując się do stajni. Zostało mi jedynie obserwować, jak odlatuje na
swoim pegazie.
To nie jego sprawa. To sprawa
Greków.
Eren
Nie pojawiłem się na
manewrach, bo nie miałem ochoty widzieć się z Adamem. Nie byłem na niego zły,
tylko wiem jak agresywny ostatnio się stałem, a naprawdę nienawidziłem Greków.
W sumie nie miałem ku temu powodów, ale… Uzasadniona krytyki nigdy nie było
moim atutem.
Siedziałem w swojej koi i
przypatrywałem się świstkowi papieru. Od razu mówię – nie zwariowałem. Treść,
zawarta na tej karteczce, była czymś w rodzaju szyfru. Mój umysł nigdy nie był
zaprogramowany na liczenie, a co dopiero łamigłówki.
Z biegiem czasu barak zaczynał
napełniać się ludźmi, głównie z trzeciej kohorty, co znaczyło ich klęskę. Albo
śmierć na polu bitwy. Postanowiłem dowiedzieć się, o co chodzi.
Skierowałem swoje kroki w
stronę ósmego baraku, w którym przebywała Shailiene. Leżała w swojej koi,
czytając książkę.
— Jak po manewrach? —
zapytałem.
— Nic takiego. Poza tym, że
Max został przekuty na wylot — odpowiedziała chłodno, po czym zamknęła książkę.
Nie zdziwiłem się. Ostatnimi
czasy wielu z nas poległo w trakcie tej, z pozoru niegroźnej, gry.
— Przeczytaj to — mruknąłem,
podkładając jej pod nos karteczkę. Ze zdziwieniem wzięła ją do rąk i skupiła
całą swoją uwagę na jej zawartości.
— Jedziemy do Greków. Tu
chodzi o Astleya, jestem tego pewna.
___
Na początku chcę was ogromnie przeprosić za czas, który nad tym spędziłam. Miesiąc. Prawie miesiąc. Niestety trafiło mi się, że jeden tydzień to poprawianie, drugi tydzień miałam karę i jakoś tak wyszło.
Jeżeli są tu jakieś błędy - mimo tego, że czytałam to co najmniej 5 razy - przepraszam. Podświetliło mi, wiem ;___; Rozdział nie jest dobry, nie jestem zadowolona. Postać Maxa została wprowadzona z potrzeby, a jego śmierć spłynęła po Shai jak woda, bo nie lubię tej postaci. Mniejsza XD Tyle chcę powiedzieć.
Jeżeli są tu jakieś błędy - mimo tego, że czytałam to co najmniej 5 razy - przepraszam. Podświetliło mi, wiem ;___; Rozdział nie jest dobry, nie jestem zadowolona. Postać Maxa została wprowadzona z potrzeby, a jego śmierć spłynęła po Shai jak woda, bo nie lubię tej postaci. Mniejsza XD Tyle chcę powiedzieć.
~Darker aka Rachel
Rejcziiiii! Adam. Jest. U. Greków. Z. Oficjalną. Delegacją. Obozy. Zawarły. Porozumienie. Współpracują. Oba. Już. Są. Wkręcone. W. Tą. Sprawę. Z. Bogami. Dlatego to trochę paranoidalne xDD
OdpowiedzUsuń~Sharon i Adam
No to teraz ich bardziej wkręciłam, o XDDD
UsuńShai/Eren
Bo chodziło mi o wieści z tego, jak byli na Olimpie, a Adam rozmawiał z bogami ((;
UsuńShai/Eren
Rozdział całkiem fajny, chociaż trochę mi zajęło zorientowanie się o co biega, bo byłam pewna że Shai i Eren tez są na delegacji w obozie herosów ;-; Szkoda że nie pociągnęła s dalej tego wątku z tą informacją, bo nie wiesz kiedy bd miała okazję go dalej kontynuować a kolejka jest długa... W każdym razie spodobał mi się Twój styl pisania i bohaterowie ^^
OdpowiedzUsuńM/J
Rozdział mi się podoba, postacie super. Kilku błędów (głównie interpunkcyjnych) się dopatrzyłam, ale ogólnie ok ^^
OdpowiedzUsuńTylko KRÓTKIE! Właśnie zaczynają mnie nachodzić wątpliwości, bo to, co na razie napisałam do kolejnego rozdziału ma taką dłgość jak ten, a nie jestem nawet w połowie xD
Tanat/Arin