sobota, 28 czerwca 2014

Chyba was wszystkich powaliło


Tanar

Podczas jazdy windą w dół zastanawiałam się, co będzie potrzebne do zamontowania mechanizmu, który włączałby Metallicę za każdym razem, gdy komuś przeszłaby przez głowę tak szalona myśl jak puszczenie "As long as you hate me"... czy jakoś tak. Obiecywałam też sobie, że w aucie zastanowię się nad słowami Olimpijczyków. W samochodzie prowadziłam ożywioną konwersację z Maddie, Gretą i Angelą (zaczęły się do mnie przekonywać!). Obiecywałam też sobie, że, gdy tylko się rozejdziemy, zastanowię się nad słowami Olimpijczyków. Po drodze do Dziewiątego Domku zaczepiła mnie nimfa ("Nie, jasne, że mam czas." Co z tego, że jest środek nocy, a ja własnie wróciłam z misji), żeby naskarżyć na moich najmłodszych braci - ośmioletniego Chrisa i dziewięcioletniego Garry'ego, którzy niszczą drzewa w lesie podczas swoich zabaw. Obiecałam sobie, że pomówię z nimi po śniadaniu oraz, że, gdy położę się już wygodnie w moim łóżku, zastanowię się nad słowami Olimpijczyków.Wreszcie uwolniłam się od natrętniej pokrzywdzonej i zapadłam w głęboki sen zaraz po tym, jak tylko moja głowa dotknęła ubitej poduszki. Nie zdążyłam nawet obiecać sobie, że przed śniadaniem zastanowię się nad słowami Olimpijczyków.

~*~*~*~

- Ekhem... Ali?
Uniosłam leniwie powieki i ujrzałam potrząsającego mnie delikatnie za ramię wysokiego i umięśnionego szesnastolatka z dredami. Lucas, mój brat.
- Następnym razem wymyśl jakąś lepszą metodę na budzenie - powiedziałam, przeciągając się. - Może sztylet przyciśnięty do gardła i "Nie ruszaj się, bo wymorduję twoje rodzeństwo" wyszeptane do mojego ucha?
Ziewnęłam i spojrzałam na brata. Jak mogłam się spodziewać, na jego twarzy pojawiło się zmieszanie i zaczął mnie wylewnie przepraszać. Westchnęłam. Cały Lucas - mięczak w ciele osiłka. A szkoda. Gdyby nie był życiowym nieogarem, mógłby znaleźć sobie dziewczynę, bo wiele z nich uważało go za przystojnego.
- Ej, spokojnie - wstałam z łózka i klepnęłam go w ramię - Jest okay, ale następnym razem nie budź mnie na śniadanie. Zawsze mogę zjeść coś z naszych prywatnych zapasów - uśmiechnęłam się chytrze.
- Musiałem, bo widzisz... - na jego twarzy malowała się konsternacja. - Strasznie cię za to przepraszam, ale Chejron mi kazał. Chce, żebyście przedstawili raport z misji publicznie, podczas śniadania - spuścił wzrok.
Krew odeszła mi z twarzy. Cholera, nie jestem przygotowana! I co ja im teraz powiem?!
- Ile mam czasu?
- 3 minuty
- Okay... - wzięłam głęboki wdech - Daj mi się przebrać, zaraz przyjdę.
Gdy drzwi domku zamknęły się za nim, rzuciłam poduszką przez cały pokój, wkładając w to całą swoją złość. Jaka byłam głupia! Nad tym, co usłyszałam, powinnam się głębiej zastanowić, poskładać elementy układanki i znaleźć drugie dno! Westchnęłam w próbie uspokojenia się i sięgnęłam do szafy po ubrania. Wrzuciłam na siebie obozową koszulkę, niebieską koszulę w czerwoną kratę, czarne rurki i trampki, spojrzałam w lustro, żeby stwierdzić, że moim włosom i tak już nic nie pomoże, i wybiegłam z domku. 
Szybki plan działania: zacząć od tego, że Olimpijczycy nie byli skorzy do rozmowy, potem dodać, że dzięki niesamowitemu urokowi osobistemu ostatecznie wyciągnęłam od nich jakieś mało odkrywcze informacje, przytoczyć je i zakończyć czymś w stylu "Olimpijczycy to podłe chamy, nie chcą nam pomóc, bo nie mówią nic konkretnego i przydatnego!". Dobra, może powiem to trochę delikatniej.
Nagle przypomniały mi się słowa Temidy: "On wraca". Cholera. A jeśli tu chodzi o Charona? Albo Astleya? Albo o... nie, to głupie.
Nawet nie zauważyłam, kiedy dobiegłam do pawilonu jadalnego. Rozejrzałam się w poszukiwaniu Chejrona, ale zamiast centaura zobaczyłam niezły tłum. Przepchałam się bliżej, żeby zobaczyć, co go wywołało i stanęłam jak wryta.
Czyli jednak to trzecie "albo".
Przed mną stał cholernie wysoki, cholernie szczupły i cholernie przystojny chłopak z cholernie zmierzwionymi włosami, którego przez ostatnie cholerne dwa miesiące (po cholernych trzech miesiącach cholernych i bezowocnych poszukiwań) uznawałam za zmarłego.
Arin Vento.
- No, a jak tam Włoszki? - padło pytanie. Pewnie zadał je Mike - kompan syna Eola.
- Ponętne jak zawsze - odpowiedział tym swoim cudownym głębokim, spokojnym głosem. - Jednak nasze heroski są o niebo lepsze. Żadna z tamtych nie miała na przykład tak ślicznych włosów jak Elisse.
Można by pomyśleć, że nic się nie zmieniło, że wcale nie zniknął bez uprzedzenia na te pół roku. Skompletował nie grzeszącą urodą dziewczynę, w której piękne były jedynie włosy, co świadczyło o tym, że nie stracił szarmanckiego usposobienia. Jak zawsze ubrał idealnie wyprasowaną koszulę i jeansy, a jego włosy były jak zwykle zmierzwione. Arin wypisz - wymaluj. To nie mogła być Mgła. Pozostało tylko jedno do zrobienia...
- Ty podły chamie - syknęłam, policzkując go raz za razem. Syn Eola spokojnie zaczekał, aż wyładuję swoją złość, po czym chwycił mnie za nadgarstki, przyciągnął do siebie i objął ramieniem tak, że nie mogłam się ruszyć.
- To... boli... - jęknęłam, gdy nie rozluźnił żelaznego uścisku.
Nie odpowiedział, tylko dalej konwersował z Mike'm.
- No, no, widzę, że dzisiaj Dzień Powrotów Synów Marnotrawnych - jakiś nieznany mi kobiecy głos przerwał Arinowi w połowie zdania.
Syn Eola wreszcie mnie puścił, więc mogłam przyjrzeć się nieznajomej. Nieznajomym, poprawiłam się, widząc wyglądającego jak żywy trup nastolatka stojącego obok również nie wyglądającej najżyczliwiej dziewczyny. 
- Shailiene i Eren - Arin skinął głową. Przez krótką chwilę zastanawiałam się, skąd ich zna. No tak, uświadomiłam sobie, mają fioletowe koszulki.
Ciemnowłosa zignorowała go i zwróciła się w stronę Arriane
- Dostaliśmy zaszyfrowaną wiadomość i podejrzewamy, że dotyczy Astleya. Jest on waszym problemem, więc sami złamcie szyfr. Nic tu po nas - powiedziała obojętnym tonem.
Nie rzekłszy nic więcej, odwrócili się i skierowali w stronę Wielkiego Domu.
- Nie lubią Greków - jak większość Rzymian - mruknął Arin do Mike'a.
- Terry! Maka! - Arriane przywołała "rodzeństwo" Evans. - Wbijcie tekst wiadomości do tego waszego programu.
Dwunastolatkowie skinęli posłusznie głowami i zabrali się do roboty. 
Zabawna historia z tymi Evansami. Ich rodzice w tym samym czasie się zdradzali. Jak się później okazało, obydwoje z greckimi bogami - ojciec z Ateną (z tego związku powstał Terry), a matka z Hefajstosem (dzięki temu miałam siostrę Makę). Chłopak i dziewczyna czuli się jak rodzeństwo, a ich współpraca przynosiła Obozowi wiele korzyści, m.in. tablet, którego nie wykrywają potwory, z wieloma przydatnymi programikami takimi jak ten do łamania szyfrów.
- Musi być jeszcze dodatkowo zakodowany*... - mruknęła córka Ateny, przyglądając się karteczce z tekstem zdeszyfrowanej wiadomości. - Mniej więcej w każdym zdaniu po logicznym ciągu wyrazów pojawia się dziwnie brzmiące imię i ciąg cyfr... 
- Mogę zobaczyć? - wtrąciłam się i spojrzenia wszystkich przeniosły się na mnie.
Arriane niechętnie podała mi świstek papieru. Tak jak myślałam. Japońskie imiona w wiadomości od tej konkretnej osoby. Uśmiechnęłam się pod nosem, bo wcale nie byłam taka głupia, jak zdawało się temu synowi Hadesa.
- Zaniosę to Sharon - dopiero teraz zorientowałam się, że siostrzyczka nie pojawiła się w pawilonie. Pewnie jak zwykle miała wszystko gdzieś. - Ona będzie wiedziała, o co w tym chodzi.



Arin

Córka Hefajstosa jak zwykle kazała na siebie czekać.
Westchnąłem i spojrzałam na zegarek, w którego tarczy odbijało się popołudniowe słońce - była już spóźniona o ponad godzinę. Znowu ogarnęły mnie wątpliwości - a jeśli nie przyjdzie, bo jest na mnie zła? No cóż, w takim przypadku powinna dać mi się chociaż wytłumaczyć.  Sięgnąłem do kieszeni, wyciągnąłem paczkę papierosów i zapaliłem jednego. Pewnie jej się to nie...
- Staczasz się - dobiegły mnie słowa pełne oskarżycielskiej nuty.
 Spojrzałem w dół i zobaczyłem, że Tanar stoi pod drzewem, koło którego lewitowałem. Spłynąłem na ziemię i stanąłem naprzeciw niej. Wyglądała śmiesznie uroczo w tym warkoczu, ale jej wyraz twarzy mówił jedno. Była zła. Bardzo zła.
- Najpierw myślałam, że po prostu zaginąłeś i zginąłeś. Gdy zobaczyłam cię rano, pomyślałam, że może byłeś na jakiejś tajnej misji. Ale najwyraźniej pojechałeś sobie do domku na wakacje, a sądząc po zachowaniu i ubiorze - wskazała na papierosa w moich ustach i T-shirt z naprasowanką przedstawiającą plakat promujący operę Tosca. Fakt, zawsze nosiłem koszule. - spędziłeś też trochę czasu w slumsach pod Paryżem. Co z tego, że ktoś się o ciebie martwił!? Wiesz, że przez bite trzy miesiące cię szukałam, bo nikt nie wiedział, dlaczego zniknąłeś?! Mieliśmy cię za zmarłego!
Mój wyraz twarzy pozostał jak zwykle niewzruszony, ale serce krajało mi się na pół.
- Może dasz mi się chociaż wytłumaczyć? - spytałem, gdy zobaczyłem, że szykuje się do spoliczkowania mnie.
- A może jakieś PRZEPRASZAM?!
Zignorowałem to. Chwyciłem ją za rękę i chwile później unieśliśmy się razem nad ziemię. Posadziłem Tanar na jednej z wyższych gałęzi, a sam położyłem się w powietrzu i zapaliłem kolejnego papierosa.
- Pół roku temu otrzymałem wiadomość, że moja matka jest umierająca - zacząłem swoją opowieść, a widząc pretensjonalny wyraz twarzy córki Hefajstosa dodałem. - Nie rozgłosiłem tego, ponieważ Antonio kontaktował się z Eolem, który powiedział, że to nie jest zwykła choroba.
Nie przerwała mi. To dobry znak.
- Byłem przy niej w tej chwili - ciągnąłem - Gdy wyzionęła ducha, nad jej głową pojawiła się biała gwiazda. Wtedy wszystkie moje wątpliwości się rozwiały. To wszystko sprawka tego cholernego Astley'a - wymówiłem jego imię niczym najgorsze przekleństwo. - Spędziłem na Stromboli miesiąc, żeby pomóc rodzeństwu się ogarnąć. Gdy byłem już w USA, usłyszałem, że zaginął Charon. Postanowiłem nie wracać do Obozu, tylko samemu zbadać tę sprawę. Ba, byłem na tyle głupi, że sądziłem, że sam go znajdę! - westchnąłem. - Wtedy zaczęły mnie dochodzić słuchy o zgonach rodziców innych herosów. I znów te białe gwiazdy nad trupami. Zacząłem kojarzyć fakty i doszedłem do wniosku, że Astley zabija matki innych półbogów, żeby ci zrozumieli jego stratę i przyłączyli się do niego.
Zapadła cisza, a na twarzy Tanar malowało się skupienie. 
- A dlaczego palisz?
Parsknąłem śmiechem. Cała Tanar. Ja mówię o ważnych sprawach, a ona przejmuje się takimi błahostkami.
- Palę ze stresu, a koszulkę założyłem, bo podoba mi się nadruk na niej - odpowiedziałem. - Mogę zadać ci jedno pytanie? - skinęła głową.
- Coś łączy twoją siostrę i Astley'a, prawda?

~*~*~*~

Firnen i dużo wolnego czasu xD Od dodania ostatniego rozdziału minął niecały tydzień, ale dopadła mnie wena i wreszcie miałam wolny czas, więc... 
Elisse, Terry i inni wspomniani herosi zostali stworzeni na potrzeby fabuły, nie są szczególnie ważni, chociaż może kiedyś odegrają jakąś rolę lub o nich wspomnę ;)
Konstruktywne hejty i uwagi dotyczące stylu i ewentualnych błędów mile widziane.
Tak, Eller, wiem, że mnie kochasz. Sama wymyślaj treść tej wiadomości :*



*Jest różnica pomiędzy kodowaniem a szyfrowaniem. Wbijcie w Google. ;)

6 komentarzy:

  1. Wowowowowowowowowowow *0* strasznie podoba mi się ten rozdział i postać Arina ♥ chociaż dziwne ze on pali bo przecież sportowcy i herosi muszą zachowywać kondycję. .. ale z drugiej strony Mike tez pali... tylko ze maryche ... ale ona nie szkodzi tak bardzo na płuca... albo szkodzi bardziej... dobra to zmierza do nikąd xd Błędów żadnych nie wylapalam ale przecież nie ja jestem w tym mistrzem (tak ,Eller, to o tobie)
    M/J

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te rozkminy o szkodliwości używek <3 xDD
      Synek Eola wcześniej nie palił.
      Dzięki, cieszę się, że rozdział się podoba ^^
      Tanar/Arin

      Usuń
  2. Fir to moja parabatai *le szpan*, nie robi błędów, ale... Arin. Arin i Tanar *-* Tanar i Arin... czuję się zła do szpiku kości >u<
    A z drugiej strony- wiesz, że cię zadźgam, prawda? >o< Tak mi Astleya kopnąć...! Wiem, że to wolna postać, ale to ja go wykreowałam podczas tworzenia fabuły... <|3 halo halo, ogłaszam wszem i wobec, że te gwiazdy będą sprawą Nyks nie Astleya! ... Ale pomysł ogółem niezły. Następna e kolejce jestem ja, jak pysznie *-* i dzięki, że przygnałaś mi Shailiene i Erena do greków, dzięki temu zadziałam coś Adamem xDD

    ~Sharon i Adam

    OdpowiedzUsuń
  3. Ej świetnie oddałaś suczowaty charakter Shai XDD
    Świetnie piszesz *o* No cóż, nic innego nie napiszę bo jestem na telefonie :3

    Shai/Eren

    OdpowiedzUsuń
  4. Tytuły Firnen rozwalają wszystko XD To tyle (le' bardzo długi komentarz)
    - H.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.