sobota, 12 lipca 2014

Masowa demoralizacja cd.


Cana


     Raz, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć, siedem, osiem, dzie.... Nie tak się nie da żyć:
   - Ej moglibyście się gdzieś indziej całować? To mi trochę przeszkadza. - chłopak, do którego mówiłam, wzdrygnął się i spojrzał w górę, czego oczywiście nie dał rady zrobić bez potrącania niechcący swojej dziewczyny. Boże co za niezdara.
     Ludzie czy to takie dziwne, że ktoś siedzi sobie w najlepsze na swoim drzewie i elegancko prosi o zmienienie lokalu, bo był tu pierwszy i to nie jego wina, że przychodząc tu go nie zauważyli? Zresztą faktycznie jej przeszkadzali, bo przecież nie da się obserwować imprezy, kiedy ktoś się koło ciebie ślini. Jak by nie było to naprawdę dekoncentruje. Czemu więc ta dziewczyna patrzyła na nią z taką rządzą mordu? No dobra może i odpowiedź jest oczywista, ale nie ma się o co tak wściekać.


   - Sorry, nie zauważyliśmy cię - odpowiedział speszony i szybko zabrał swoją dziewczynę gdzieś indziej.


     Westchnęłam tylko i dalej popijałam swoją colę light z białego jednorazowego kubeczka, który jakimś cudem jeszcze nie pękł, ani nie zaczął przeciekać, co znając moje szczęście było jak dotąd niespotykane. Znowu westchnęłam i rozłożyłam się wygodniej na gałęzi na której siedziałam.
     Boże dzięki ci wielkie, za to, że Sharon miała tą butelkę bez alkoholu. Cóż ona sama nie wyglądała najlepiej. Choć trudno jej się dziwić, po tym co się stało rano i na pewno coś jeszcze się dołożyło. Może powinnam tam jeszcze zostać i z nią pogadać? Kto to wie... zresztą teraz to już po herbacie, bo i tak sobie zaraz potem poszła. Wzruszyłam tylko ramionami i upiłam jeszcze jednego łyka.
     Patrzyłam jak Arin wyciąga rozczochraną Tanar z imprezy i prowadzi w stronę domków. Wyglądało to przekomicznie, jakby jedno miało zaraz się potknąć i wywalić na drugie. Na pewno przesadzili z alkoholem, z czego Arinowi pozostało chociaż tyle rozsądku, żeby zabrać stąd Tanar.
 Plan oczywiście mógł wypalić, zakładając, że da rade ją tam doprowadzić.

     A niektórzy się dziwią czemu tak rzadko piję na imprezach. Co prawda taka zabawa z ciągłym popijaniem drinków jest naprawdę świetna i kupa przy śmiechu, ale jednak chyba zabawniejsze jest obserwowanie głupot wyprawianych podczas niej i beka z osób mających rano kaca, szczególnie jak się i tak nie przepada za imprezami i szczególnie jak tą osobą z kacem jest potem Mike. Taaak... irytowanie go na pewno ma dość wysokie miejsce w rankingu moich hobby, choć oczywiście istnieją lepsze obiekty do tego typu poczynań, ale co tam.

     Rozejrzałam się w około. Tak właściwie gdzie on jest? Rzadko się zdarza, żeby był problem z zlokalizowaniem go podczas takiej imprezy. Szczególnie, że był jednym z organizatorów. I pomyśleć, że jeszcze przed chwilą tańczył z Arianne.
     Przy ognisku siedzi połowa naszego domku, ale tam go o dziwo nie ma, stolik z napojami przejął Colin, hmm nie wyjdzie mu to raczej na zdrowie, ale przynajmniej Jo będzie miała spokój. Kurcze tak trudno zlokalizować jednego gościa?!? Tylko tego mi brakowało, żeby usprawiedliwiać go jeżeli znowu w coś się wplątał. Jeszcze raz przejrzałam cały teren i na szczęście zauważyłam go przy jednym z ognisk, gadającego z jakimiś dziewczynami od afrodyty, które się śmiały z jakiegoś jego żartu, który przed chwilą powiedział.
     
 Swoją drogą ta impreza faktycznie im się udała. Nie licząc faktu, że część osób była już nieźle spita, to zabawa przebiegała świetnie, a wszyscy wyglądali na zadowolonych. Zanotowałam w pamięci, że będę musiała jutro im z tego powodu pogratulować.

     
     Znudzona wróciłam do obserwowania przebiegu imprezy. Niedaleko zauważyłam Adama i Shailene, którzy przestali się już obściskiwać, a sadząc po postawie Adama najwidoczniej coś jej tłumaczył. Ta tylko przewracała wymownie oczami wyraźnie nie była do końca zadowolona z tego co mówił. Po kilku minutach najwidoczniej doszli do kompromisu, bo nie wyglądała już na tak zirytowaną jak wcześniej i wyraźnie się rozluźniła. Syn Wiktorii uśmiechnął się, pocałował ją w policzek i pobiegł w stronę Mike'a, który w tym czasie zdążył już zabrać Colinowi laptopa i zacząć przeglądać listę piosenek zostawioną przez Sharon.      Uśmiechnął się, gdy zobaczył Adama i zaczęli o czymś dyskutować. Chwilę sobie żartowali, ale potem chłopak odszedł rozglądając się na wszystkie  strony. Cóż najwyraźniej kogoś szukał, a Mike nie wiedział, gdzie ten ktoś jest. No cóż tylko szczęścia życzyć.

     Nuda, nuda, nuda. Poza kilkoma zrozpaczonymi dziewczynami, które wściekły się na swoich chłopaków za jakieś bzdury oraz kilku śmiesznych sytuacji spowodowanych z pewnością przeholowaniem z alkoholem, nic ciekawego się nie działo. Colin zaczął tańczyć z Jo, która najwidoczniej w końcu się na to zgodziła, ale mimo wszystko i tak nie wiem jak on się jeszcze trzyma na nogach. Za to bliźniaki od Hermesa siedziały sobie spokojnie, jak zwykle razem na uboczu - właściwie czy one kiedykolwiek robiły coś innego?!? Cóż najwidoczniej nic ciekawego raczej się już dzisiaj nie stanie.
     Zrezygnowana zeszłam ze swojego drzewa przy okazji rozlewając na ziemię resztkę coli, która mi została. Szkoda miałam zamiar ją jeszcze dopić. Otrzepałam ciuchy i po raz ostatni rozejrzałam się po plaży. Nie licząc grupki ludzi wrzucających się do wody wszystko wyglądało raczej normalnie, o ile można nazwać to normalnością, ale czego się spodziewać po Herosach, my nigdy nie zachowujemy się "normalnie", a przynajmniej nie we właściwym tego słowa znaczeniu.
     Nagle napotkałam spojrzenie Adama, który chyba w dalszym ciągu kogoś szukał i ku mojemu zdziwieniu skierował się w moją stronę. Zrezygnowana oparłam się tylko o drzewo i czekałam aż do mnie dojdzie. 

     
     Doszedł do mnie po chwili i od razu wypalił:
-  Cześć Cana! Widziałaś może Sharon nie mogę jej nigdzie znaleźć - powiedział dalej się rozglądając. Taaa raz pomogłam komuś kogoś znaleźć i od razu skończyłam jako powszechnie znany GPS. Choć  trzeba przyznać , że  faktycznie zwykle takie rzeczy  wiem.
- Tak jakąś nie całą godzinę temu poszła gdzieś w stronę domków, wydaje mi się, że nad jezioro kajakowe, ale nie wiem czy to ci coś pomoże. - spojrzałam na niego uważnie. - Była chyba trochę przybita, a o co chodzi?
-  Muszę z nią pogadać - zawahał się. - Jesteś pewna, że poszła nad jezioro?  - Skrzywiłam się przecież nie mówiła bym mu tego gdybym nie miała porządnych podstaw to takiego twierdzenia. No ale co się dziwić w końcu ja to ja. 
- Raczej tak. - odparłam z rezygnacją. - Kierowała się w stronę domków, ale biorąc pod uwagę jaką drogę wybrała to raczej nad jezioro. Pewnie chciała sobie po prostu w spokoju odpocząć, ale możesz też najpierw sprawdzić w jej domku, bo mogę się mylić, albo najzwyczajniej w tym czasie już do niego wróciła.
- Dzięki wielkie. No to ja już lecę. - uśmiechnął się lekko i od razu ruszył w wskazanym przeze mnie kierunku. - No to miłego wieczoru! - rzucił jeszcze przez ramię.
-Pa. - rzuciłam i zaczęłam się zastanawiać co tak właściwie będę teraz robić. Miałam dwa wyjścia: albo pójść już do domku i najwyżej tam jeszcze coś porobić, albo jeszcze się gdzieś poszwendać. Jakoś nie miałam już na nic ochoty. 
     Założyłam słuchawki na uszy, puściłam pierwszą lepszą listę. Owinęłam się szczelnie bluzą i ruszyłam do domku. Kurczę trzeba się jeszcze zdecydować czy zostać w obozie, czy dołączyć do jakiejś grupy. Eeee jutro się o tym pomyśli. Na razie trzeba wykombinować jak zdobyć kubek kawy z mlekiem ... i miodem .... no ewentualnie cukrem. 



                                                                                                                                     

 Cóż to mój pierwszy rozdział i mam nadzieję, że wam się podobało i nie jest aż tak nudny jak mi się wydaje xD  Jest trochę krótki i nic szczególnego się w nim nie dzieje, ale chyba może być. Z góry przepraszam za wszystkie błędy, które pewnie się znajdą. Co do wszystkich nieokreślonych ktosiów w tekście osoby piszące po mnie może zrobić z nimi co chce mi tam na nich nie zależy :) 




5 komentarzy:

  1. Mówiłam już, że cię kocham? :') Postać wydaje ise ciekawa, taka zdystansowana, lekko ironiczna, przyjazna ale chłodna i prostolinijna. Styl też okay.
    ~Eller

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurde, chciałabym wziąć kontynuacje, ale nie mogę :")
    Świetnie Ci wyszło. No, ja bym jeszcze wkręciła tu Erena, noale, jak wrócę to zaklepię kolejkę i się nim zajmę :")
    Błędów nie widziałam, chyba, że jakieś znaki interpunkcyjne przed myślnikiem w dialogu :)

    Shailiene/Eren/Colin

    OdpowiedzUsuń
  3. Hah sama myślałam czy tu go gdzieś nie wcisnąć xDD, ale nie miałam żadnego dobrego pomysłu więc odpuściłam :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Mój Wacuś :")
    Firnen taka dumna :")
    MWAHAHAHHA, MAM KONTYNUACJĘ! B|

    Mogłaś napisać, że Koushi (hehe... jak Suga. Zero ironii. Zero) się z kimś naparzaw obronie siostry xD

    Tanar/Arin/Koushi/Misa

    OdpowiedzUsuń
  5. NIE WAŻNE, ŻE JARAM SIĘ KAŻDĄ PRAKTYCZNIE POSTACIĄ TUTAJ, ALE... Cana jest świetna❤️ Na prawdę. Zazwyczaj trudno mi polubić postacie, a na tym blogu to się zmienia :>

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.