wtorek, 20 maja 2014

Rozdział V "Na Olimpie"

Mike

Byłem nieźle wkurzony na siebie.
To miała być prosta misja. Wystarczyło tylko dotrzeć na Olimp, pogadać z głupimi bogami, którzy nawiasem mówiąc, jak zwykle nic nie rozumieją, i wrócić do Obozu.
A tymczasem jedna z lepszych wojowniczek została ranna, a Nowicjuszka była mocno poturbowana.
Czułem złość na siebie i te bezmózgie potwory. Geniusze myślały, że wygrają z dziewiątką herosów. Ale mogłem to przewidzieć, tyle że, jak zwykle, okazałem się zbyt głupi.
Tak samo było z Lisą.
Potrząsnąłem głową, aby odgonić pojawiające się przed oczami obrazy. Nie chciałem o tym myśleć, a już na pewno nie teraz.
Za plecami usłyszałem zbolały jęk. Odwróciłem głowę, chcąc ogarnąć sytuację. Za sobą ujrzałem Sharon z cierpieniem wypisanym na twarzy, który nieudolnie starała się zamaskować. Dziewczyna podpierała się na ramieniu Tanar, która z niepokojem na nią patrzyła. Po chwili przeniosła swój wzrok na mnie.
- Nie możesz jej jakoś pomóc?- spytała niepewnie.
Rozejrzałem się wokół. Przeciskaliśmy się przez kolejkę, wyraźnie wkurzonych na nas ludzi. Za dziewczynami wlekła się reszta herosów. Czułem, że sytuacja powoli wymyka mi się spod kontroli.
- W windzie – odpowiedziałem krótko i zacząłem szybciej torować nam przejście. Po chwili stanęliśmy przed kobietą obsługującą windę.
- Nieładnie jest się tak przepychać, nie sądzisz? – zapytała.
Wyglądała na jakieś 22 lata, miała krótkie, blond włosy ścięte „na jeżyka”. Duże, szare oczy nadawały jej wyglądu wiecznie zdziwionej osóbki. Lekko zakrzywiony nosek i małe usta tylko to potęgowały. Wyglądała jak dziecko A(n)teny, które właśnie odkryło, że E jednak nie równa się mc2.
- Czyli narażanie ich na spotkanie z potworami jest lepszym rozwiązaniem? – spytałem z uśmieszkiem. Zrobiła zdziwioną miną, co wyglądało niesamowicie uroczo i śmiesznie.
- My na Olimp – uśmiechnąłem się szeroko.
Zmrużyła oczy.
- Herosi od Chejrona? – zapytała.
- Owszem.
- Więcej was matka nie miała, co? – zachichotała zapisując jednocześnie coś w komputerze.
- Z tym pytaniem to do olimpijczyków – puściłem jej oczko i pędem ruszyłem w stronę otwartych drzwi windy.
Po chwili znajdowaliśmy się już wszyscy razem i jechaliśmy ku górze. Sharon usiadła w rogu pomieszczenia, a ja ukucnąłem przy niej, wkładając odpowiednie zioła pod opatrunek i mrucząc pod nosem zaklęcia. W tle leciała piosenka Justina Biebera „As long as you love me”.
O bogowie! Serio?!
- Coś ty zrobił tej recepcjonistce? – zapytał Adam, z którym już się pogodziłem. Umowa była prosta – ja nie flirtuje z jego laską i wszyscy są happy.
Spojrzałem na niego pytająco, nie chcąc przerywać recytowanej formułki.
- Gdy obok niej przechodziłem, była cała zarumieniona na policzkach i wzrok miała jakiś taki nieobecny – powiedział.
Wstałem skończywszy swoją robotę i zachichotałem.
- Ma się ten urok osobisty, no nie?
Adam prychnął, a Arriane przewróciła oczyma.

As long as you love me
I'll be your platinum, 
I'll be your silver, 
I'll be your gold

Sharon jęknęła. Schyliłem się do niej, przestraszony, że popełniłem jakiś błąd w uzdrawianiu.
- Zaraz rzygnę tęczą od tej badziewnej piosenki – powiedziała. – Bez obrazy Jo – zreflektowała się po chwili.
Zachichotałem – cała Sharon.
- Spoko – odpowiedziała córka Iris pochłonięta własnymi myślami.
Przyjrzałem jej się. Kiedyś taka nie była. Znaczy nie aż w takim stopniu. Często odlatywała do krainy własnych myśli, ale zawsze ktoś, czyli Chuck, sprowadzał ją na ziemię.
Drzwi windy otworzyły się.
Wziąłem głęboki oddech i wyszedłem na zewnątrz, modląc się jednocześnie do Zeusa, aby wysłał mojego kochanego ojczulka w jakąś podróż, żebym nie musiał go teraz  oglądać.
                                                           ***
Po szybkiej naradzie ustaliliśmy, że z Zeusem pogadają Adam i Arriane, a reszta ma się rozejść i rozmawiać z każdym napotkanym bogiem. Tak błyskotliwy plan wymysliła Sharon z moją pomocą, ale wszyscy byli już zmęczeni i nie mieli siły wymyślać czegoś lepszego.
I tak wszyscy się rozeszli, a ja zostałem sam, nie mając pojęcia, gdzie pójść. Rozejrzałem się wokół i zobaczyłem piękną, białą altanę jakieś dziesięć metrów od miejsca, w którym stałem. W środku ustawiony był niewielki stolik, tego samego koloru, co altana, a przy nim dwa krzesła. Na jednym z nich siedziała kobieta i wyraźnie się we mnie wpatrywała. Ruszyłem w jej kierunku.
Wszedłem do altanki i usiadłem naprzeciwko tajemniczej kobiety. Przyjrzałem się jej. Była bardzo piękna. Miała długie, falowane włosy o kolorze kawy z mlekiem, duże, niebieskie oczy o długich rzęsach, mały nosek i idealne usta podkreślone czerwoną szminką, kontrastująca z bielą jej skóry. Ubrana była w granatową togę, sięgającą aż do ziemi.
- Witaj Mike’u Dream’ie. Czekałam na ciebie – odezwała się melodyjnym głosem.
- Pani Afrodyto – wstałem i ukłoniłem się, po czym znowu usiadłem. Bogini wpatrywała się we mnie przez chwilę, po czym na jej ustach pojawił się uśmiech.
- Herbatki?
Skinąłem głową nie chcąc być niegrzecznym. Kobieta klasnęła i na stole pojawił się elegancki imbryk i dwie filiżanki. Szybkimi ruchami nalała napoju do obu naczyń i wzięła jedną z filiżanek do ręki.
- Dlaczego na mnie czekałaś, pani? – spytałem rozkojarzony.
Bogini pociągnęła łyk herbaty.
- Musimy porozmawiać – odpowiedziała spokojnie Afrodyta. Powiało grozą.
- Tak, to prawda – zaczynam. – Nie mamy pojęcia, co stało się z Charonem. To na pewno nie jest spraw…
- Nie o tym chciałam z tobą podyskutować – przerywa mi.
- Och. – Tak, wiem- bardzo inteligentna wypowiedź.
- Nic mnie nie obchodzi zniknięcie Charon – mruknęła niespiesznie. – Miłość była, jest i będzie. Miłość jest wieczna. Nigdy nie zniknie, nawet gdy ciemność zaleje świat. Więc to nie moja sprawa. Bardziej powinien przejmować się twój ojciec. Poza tym wierzę wam. Nie musisz mnie przekonywać. – dokończyła.
Aha, dobrze wiedzieć.
Siedzieliśmy przez chwilę w ciszy, a ona wpatrywała się we mnie przenikliwym wzrokiem.
Powiem szczerze, że nie była to do końca komfortowa sytuacja, szczególnie dla mnie.
- Jesteś taki podobny do swego dziadka – wypaliła nagle.
Zamrugałem.
- Znałaś mojego dziadka?
- Oczywiście – odpowiedziała radośnie. – Był moim ulubionym synem.
- Synem? To znaczy, że jesteś moją prababcią? – Mike – Mistrz dedukcji.
Kobieta skrzywiła się lekko.
-Tak, ale mów mi po imieniu. – Delikatny uśmiech wrócił na jej twarz.
Nastała cisza. Czyli, że mój dziadek był synem Afrodyty? Jednym z tych lalusi, których największym zmartwieniem jest krostka w rogu czoła? No nie mogę.
- Był bardzo dzielny i waleczny. – Afrodyta jakby czyta mi w myślach. – Znacznie różnił się od swego rodzeństwa. Miał potężny dar.
- Czaromowę? – zgadywałem.
Bogini roześmiała się perliście.
- Czaromowa przy tym to drobna sztuczka.
Wzruszyłem ramionami. Jakimkolwiek darem dysponował kiedyś mój dziadek, nie było to teraz istotne. Jednak Afrodyta uznała, że ta wiedza jest mi niezbędna:
- Potrafił manipulować uczuciami.
Wytrzeszczyłem oczy, na co bogini roześmiała się.
- Oczywiście nie tak, jak ludzie to robią – wyjaśniła. – O, nie. On naprawdę manipulował uczuciami. Potrafił z żądnego krwi potwora stworzyć współczującego herosom stworka. Było to chwilowe, ale bardzo przydatne.
Wow, tego to bym się nie spodziewał.
- Ty też masz ten dar, ale nie potrafisz go jeszcze używać – mówi niby od niechcenia.
- Ja?
- Skarbie, zamknij buzie, bo ci do niej mucha wpadnie – bogini zachichotała niczym szalona nastolatka, po czym dodała: - Tak, ty. I wiesz, co jeszcze ci powiem? – nie czekała na odpowiedź. – Już niedługo będziesz musiał się nauczyć władać mocą od strony matki.
- Okej. – Ta niezwykle błyskotliwa odpowiedź zakończyła temat mojego dziadka i jego/mojej mocy. Afrodyta zamilkła, a ja miałem niezły mętlik w głowie.
- Moje córki skarżyły się na ciebie – mówi nagle Pani Miłości.
- Na mnie?
- O, tak. I to nie raz., mój mały amancie – zachichotała moja prababcia. – Ale wiesz, co? Wybaczam ci, że tak sobie zakpiłeś z ich miłości. Rozumiem to. Odkąd tylko się urodziłeś, wiedziałam, że będziesz miał ciekawe życie miłosne, ale to… - Pokręciła głową. – Ten straszny, straszny wypadek… Nawet ja nie mogłam tego powstrzymać.
Zacisnąłem pięści. Nie chciałem o tym z nikim rozmawiać.
- Ale mam dla ciebie radosną nowinę! – Afrodyta rozpromieniła się nagle. – Niedługo odnajdziesz tą, której szukasz.
To ja kogoś szukam? Dobrze wiedzieć.
- Idź już. Twoi przyjaciele skończyli rozmowę z Zeusem.
Wstałem, podziękowałem za herbatkę, której nawet nie tknąłem, odwróciłem się i już schodziłem po schodach, kiedy nagle usłyszałem:
- I nie martw się, twego ojca nie ma teraz na Olimpie. Jest zbyt zajęty walką z ciemnością.
Odwróciłem się, ale jej już nie było.

                                                           ~~~~

Wystrzeliłem z windy jak z procy i ruszyłem przed siebie. Minąłem Dziewczynę od Windy, który wyraźnie chciała coś powiedzieć, ale ją zignorowałem. To głupie, ale czułem rozczarowanie i złość tym, że nie spotkałem Apolla. Chciałem mu wygarnąć i usłyszeć chociaż słowo wytłumaczenia odnośnie Lisy. Ale on mnie zlał, jak zwykle.
Po chwili znalazłem się przy naszym pojeździe. Była już noc, co oznaczało, że spędziliśmy na Olimpie jakieś 4 godziny. Cztery koszmarne godziny. Wszedłem na miejsce kierowcy i musząc wyładować na czymś swoją złość walnąłem z całej siły ręką w deskę rozdzielczą, akurat gdy Sharon wchodziła do samochodu.
- Mike! Na wszystkich olimpijczyków! Co ty wyprawiasz?! – zapytała ostro.
- Nic – odburknąłem. Nie miałem najmniejszego zamiaru się jej tłumaczyć.
- Stało się coś? – zapytała, tym razem łagodnie, co nieco mnie zdziwiło.
- Nie.
Zapadła cisza.
Po kilku sekundach do auta weszła cała reszta.
- Stary! – zakrzyknął Adam. – Gdybyś ty widział minę tamtej dziewczyny przy windzie.
Greta zachichotała.
- Och, mój drogi Mikey, dlaczego opuściłeś mnie bez pożegnania? – zapytał chłopak udając damski głos i teatralnie ocierając niewidzialne łzy z policzka. – Myślałam, że znaczę dla ciebie coś więcej niż inne dziewczyny! Myślałam, że to prawdziwa miłość! A ty złamałeś mi serce na tysiąc drobnych kawałeczków!
Na mojej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech.
- Nie martw się moja droga – odparłem z uczuciem w głosie – Przybędę do ciebie we śnie i ukoję twą zbolałą duszę!
Cały bus ryknął śmiechem i ja także.
Rety Mike! Źle z tobą. Zmieniasz humory jak kobieta w ciąży!
Postanowiłem odłożyć sytuację z Olimpu do szufladki w mojej głowie oznaczonej jako „Do przemyślenia na kiedy indziej” i cieszyć się chwilą. Odpaliłem auto i ruszyłem w drogę.
Było ciężko, szczególnie, jeśli chodzi o nie zaśnięcie za kółkiem, ale jakimś cudem, koło trzeciej w nocy leżałem już w swoim łóżku i rozmyślałem o całym dzisiejszym dniu.

{Rozdział tworzył się tak długo z powodu braku weny i hmmm... że tak to ujmę, różnych sytuacji w życiu osobistym. Nie ukrywał, że na początku całkiem inaczej wyobrażałam sobie akcję na Olimpie, ale wyszło, co wyszło i powiem Wam w sekrecie, że mnie się nawet podoba, ale mogło być zdecydowanie lepiej. Literówki i wszelkie błędy będę poprawiać, jeżeli tylko zwrócicie mi na nie uwagę lub sama je zauważę. Mam  nadzieję, że fabuła Wam się podoba i za bardzo się na mnie nie zawiedliście. Proszę również o wybaczenie tego, że rozdział powstawał tak długo.}
M/J

11 komentarzy:

  1. {Dobra a teraz wie ktoś jak usunąć te podświetlenia? -.-'}
    M/J

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Kodem ;). Zrobię to wieczorem, teraz nie ma mnie w domu, dobrze?]

      Usuń
    2. {Dobrze^^ I dziękuje <3 bo taka trochę niezdarna jestem jęśli chodzi o sprawy techniczne ;/}
      M/J

      Usuń
  2. [Fajnie Ci to wyszło, serio ^^ Tylko szkoda, że nie opisałaś rozmowy z olimpijczykami, ale wszystkiego mieć nie wolno xd Okay, teraz zaczynam pisać, bo moja kolej xd
    Usunąć tych "podświetleń" nie potrafię, sama mam czasem takie problemy.]

    Shailene/Eren

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. {No i powodzenia w pisaniu :) Mam nadzieję, że Tobie wena i życie pozwolą napisać rozdział szybciej ode mnie ;))) }

      Usuń
  3. [TAK! WRESZCIE!
    Rozdział fajny, podoba mi się Twój styl :D
    .
    ..
    ...
    Firnen właśnie zdała sobie sprawę, że musi napisać o powrocie do OH, bo pisze po Darker, która ma postacie z OJ :o]
    Ttanar/Arin

    OdpowiedzUsuń
  4. "- Zaraz rzygnę tęczą od tej badziewnej piosenki – powiedziała. – Bez obrazy Jo – zreflektowała się po chwili."
    Tak bardzo ja :')

    [OMZ, mysłałam, że ten blog umarł, a jednak1 czyli mam jeszcze po co konczyc dziennik Astleya! :') (Tak, Shailiene, będziesz miała co pisać ^u^) Byo kilka błędów składniowych, ale nie są aż tak rażące. Przed imiesłowami stawiaj przecinki- jedyna rada. Poza tym nie było źle, ale psodziewałam się lepszej akcji u ciebie. A nei tylko "poszedłem spać" ._.]

    Sharon i Adam, którzy piszą po Tanar... OMG. "Tak blisko, tak blisko jak ja..." le Rafał Brzozowski czy coś...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. { Szczerze mówiąc chciałam wprowadzić więcej akcji, ale nie chciałam też żebyście jeszcze dłużej czekali ;) Dzięki za radę i obiecuję, że następnym razem bardziej się postaram :D }
      M/J

      Usuń
    2. [Po Taran i ARINIE! Wprowadze Arina! ^^]
      Tanar/Arin

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.