Mike
Byłem nieźle wkurzony na siebie.To miała być prosta misja. Wystarczyło tylko dotrzeć na Olimp, pogadać z głupimi bogami, którzy nawiasem mówiąc, jak zwykle nic nie rozumieją, i wrócić do Obozu.A tymczasem jedna z lepszych wojowniczek została ranna, a Nowicjuszka była mocno poturbowana.Czułem złość na siebie i te bezmózgie potwory. Geniusze myślały, że wygrają z dziewiątką herosów. Ale mogłem to przewidzieć, tyle że, jak zwykle, okazałem się zbyt głupi.Tak samo było z Lisą.Potrząsnąłem głową, aby odgonić pojawiające się przed oczami obrazy. Nie chciałem o tym myśleć, a już na pewno nie teraz.Za plecami usłyszałem zbolały jęk. Odwróciłem głowę, chcąc ogarnąć sytuację. Za sobą ujrzałem Sharon z cierpieniem wypisanym na twarzy, który nieudolnie starała się zamaskować. Dziewczyna podpierała się na ramieniu Tanar, która z niepokojem na nią patrzyła. Po chwili przeniosła swój wzrok na mnie.- Nie możesz jej jakoś pomóc?- spytała niepewnie.Rozejrzałem się wokół. Przeciskaliśmy się przez kolejkę, wyraźnie wkurzonych na nas ludzi. Za dziewczynami wlekła się reszta herosów. Czułem, że sytuacja powoli wymyka mi się spod kontroli.- W windzie – odpowiedziałem krótko i zacząłem szybciej torować nam przejście. Po chwili stanęliśmy przed kobietą obsługującą windę.- Nieładnie jest się tak przepychać, nie sądzisz? – zapytała.
Wyglądała na jakieś 22 lata, miała krótkie, blond włosy ścięte „na jeżyka”. Duże, szare oczy nadawały jej wyglądu wiecznie zdziwionej osóbki. Lekko zakrzywiony nosek i małe usta tylko to potęgowały. Wyglądała jak dziecko A(n)teny, które właśnie odkryło, że E jednak nie równa się mc2.- Czyli narażanie ich na spotkanie z potworami jest lepszym rozwiązaniem? – spytałem z uśmieszkiem. Zrobiła zdziwioną miną, co wyglądało niesamowicie uroczo i śmiesznie.- My na Olimp – uśmiechnąłem się szeroko.Zmrużyła oczy.- Herosi od Chejrona? – zapytała.- Owszem.- Więcej was matka nie miała, co? – zachichotała zapisując jednocześnie coś w komputerze.- Z tym pytaniem to do olimpijczyków – puściłem jej oczko i pędem ruszyłem w stronę otwartych drzwi windy.Po chwili znajdowaliśmy się już wszyscy razem i jechaliśmy ku górze. Sharon usiadła w rogu pomieszczenia, a ja ukucnąłem przy niej, wkładając odpowiednie zioła pod opatrunek i mrucząc pod nosem zaklęcia. W tle leciała piosenka Justina Biebera „As long as you love me”.O bogowie! Serio?!
- Coś ty zrobił tej recepcjonistce? – zapytał Adam, z którym już się pogodziłem. Umowa była prosta – ja nie flirtuje z jego laską i wszyscy są happy.Spojrzałem na niego pytająco, nie chcąc przerywać recytowanej formułki.- Gdy obok niej przechodziłem, była cała zarumieniona na policzkach i wzrok miała jakiś taki nieobecny – powiedział.Wstałem skończywszy swoją robotę i zachichotałem.- Ma się ten urok osobisty, no nie?Adam prychnął, a Arriane przewróciła oczyma.As long as you love me
I'll be your platinum,
I'll be your silver,
I'll be your goldSharon jęknęła. Schyliłem się do niej, przestraszony, że popełniłem jakiś błąd w uzdrawianiu.- Zaraz rzygnę tęczą od tej badziewnej piosenki – powiedziała. – Bez obrazy Jo – zreflektowała się po chwili.Zachichotałem – cała Sharon.- Spoko – odpowiedziała córka Iris pochłonięta własnymi myślami.Przyjrzałem jej się. Kiedyś taka nie była. Znaczy nie aż w takim stopniu. Często odlatywała do krainy własnych myśli, ale zawsze ktoś, czyli Chuck, sprowadzał ją na ziemię.Drzwi windy otworzyły się.Wziąłem głęboki oddech i wyszedłem na zewnątrz, modląc się jednocześnie do Zeusa, aby wysłał mojego kochanego ojczulka w jakąś podróż, żebym nie musiał go teraz oglądać.***Po szybkiej naradzie ustaliliśmy, że z Zeusem pogadają Adam i Arriane, a reszta ma się rozejść i rozmawiać z każdym napotkanym bogiem. Tak błyskotliwy plan wymysliła Sharon z moją pomocą, ale wszyscy byli już zmęczeni i nie mieli siły wymyślać czegoś lepszego.I tak wszyscy się rozeszli, a ja zostałem sam, nie mając pojęcia, gdzie pójść. Rozejrzałem się wokół i zobaczyłem piękną, białą altanę jakieś dziesięć metrów od miejsca, w którym stałem. W środku ustawiony był niewielki stolik, tego samego koloru, co altana, a przy nim dwa krzesła. Na jednym z nich siedziała kobieta i wyraźnie się we mnie wpatrywała. Ruszyłem w jej kierunku.Wszedłem do altanki i usiadłem naprzeciwko tajemniczej kobiety. Przyjrzałem się jej. Była bardzo piękna. Miała długie, falowane włosy o kolorze kawy z mlekiem, duże, niebieskie oczy o długich rzęsach, mały nosek i idealne usta podkreślone czerwoną szminką, kontrastująca z bielą jej skóry. Ubrana była w granatową togę, sięgającą aż do ziemi.- Witaj Mike’u Dream’ie. Czekałam na ciebie – odezwała się melodyjnym głosem.- Pani Afrodyto – wstałem i ukłoniłem się, po czym znowu usiadłem. Bogini wpatrywała się we mnie przez chwilę, po czym na jej ustach pojawił się uśmiech.- Herbatki?Skinąłem głową nie chcąc być niegrzecznym. Kobieta klasnęła i na stole pojawił się elegancki imbryk i dwie filiżanki. Szybkimi ruchami nalała napoju do obu naczyń i wzięła jedną z filiżanek do ręki.- Dlaczego na mnie czekałaś, pani? – spytałem rozkojarzony.Bogini pociągnęła łyk herbaty.- Musimy porozmawiać – odpowiedziała spokojnie Afrodyta. Powiało grozą.- Tak, to prawda – zaczynam. – Nie mamy pojęcia, co stało się z Charonem. To na pewno nie jest spraw…- Nie o tym chciałam z tobą podyskutować – przerywa mi.- Och. – Tak, wiem- bardzo inteligentna wypowiedź.- Nic mnie nie obchodzi zniknięcie Charon – mruknęła niespiesznie. – Miłość była, jest i będzie. Miłość jest wieczna. Nigdy nie zniknie, nawet gdy ciemność zaleje świat. Więc to nie moja sprawa. Bardziej powinien przejmować się twój ojciec. Poza tym wierzę wam. Nie musisz mnie przekonywać. – dokończyła.Aha, dobrze wiedzieć.Siedzieliśmy przez chwilę w ciszy, a ona wpatrywała się we mnie przenikliwym wzrokiem.Powiem szczerze, że nie była to do końca komfortowa sytuacja, szczególnie dla mnie.- Jesteś taki podobny do swego dziadka – wypaliła nagle.Zamrugałem.- Znałaś mojego dziadka?- Oczywiście – odpowiedziała radośnie. – Był moim ulubionym synem.- Synem? To znaczy, że jesteś moją prababcią? – Mike – Mistrz dedukcji.Kobieta skrzywiła się lekko.-Tak, ale mów mi po imieniu. – Delikatny uśmiech wrócił na jej twarz.Nastała cisza. Czyli, że mój dziadek był synem Afrodyty? Jednym z tych lalusi, których największym zmartwieniem jest krostka w rogu czoła? No nie mogę.- Był bardzo dzielny i waleczny. – Afrodyta jakby czyta mi w myślach. – Znacznie różnił się od swego rodzeństwa. Miał potężny dar.- Czaromowę? – zgadywałem.Bogini roześmiała się perliście.- Czaromowa przy tym to drobna sztuczka.Wzruszyłem ramionami. Jakimkolwiek darem dysponował kiedyś mój dziadek, nie było to teraz istotne. Jednak Afrodyta uznała, że ta wiedza jest mi niezbędna:- Potrafił manipulować uczuciami.Wytrzeszczyłem oczy, na co bogini roześmiała się.- Oczywiście nie tak, jak ludzie to robią – wyjaśniła. – O, nie. On naprawdę manipulował uczuciami. Potrafił z żądnego krwi potwora stworzyć współczującego herosom stworka. Było to chwilowe, ale bardzo przydatne.Wow, tego to bym się nie spodziewał.- Ty też masz ten dar, ale nie potrafisz go jeszcze używać – mówi niby od niechcenia.- Ja?- Skarbie, zamknij buzie, bo ci do niej mucha wpadnie – bogini zachichotała niczym szalona nastolatka, po czym dodała: - Tak, ty. I wiesz, co jeszcze ci powiem? – nie czekała na odpowiedź. – Już niedługo będziesz musiał się nauczyć władać mocą od strony matki.- Okej. – Ta niezwykle błyskotliwa odpowiedź zakończyła temat mojego dziadka i jego/mojej mocy. Afrodyta zamilkła, a ja miałem niezły mętlik w głowie.- Moje córki skarżyły się na ciebie – mówi nagle Pani Miłości.- Na mnie?- O, tak. I to nie raz., mój mały amancie – zachichotała moja prababcia. – Ale wiesz, co? Wybaczam ci, że tak sobie zakpiłeś z ich miłości. Rozumiem to. Odkąd tylko się urodziłeś, wiedziałam, że będziesz miał ciekawe życie miłosne, ale to… - Pokręciła głową. – Ten straszny, straszny wypadek… Nawet ja nie mogłam tego powstrzymać.Zacisnąłem pięści. Nie chciałem o tym z nikim rozmawiać.- Ale mam dla ciebie radosną nowinę! – Afrodyta rozpromieniła się nagle. – Niedługo odnajdziesz tą, której szukasz.To ja kogoś szukam? Dobrze wiedzieć.- Idź już. Twoi przyjaciele skończyli rozmowę z Zeusem.Wstałem, podziękowałem za herbatkę, której nawet nie tknąłem, odwróciłem się i już schodziłem po schodach, kiedy nagle usłyszałem:- I nie martw się, twego ojca nie ma teraz na Olimpie. Jest zbyt zajęty walką z ciemnością.Odwróciłem się, ale jej już nie było.~~~~Wystrzeliłem z windy jak z procy i ruszyłem przed siebie. Minąłem Dziewczynę od Windy, który wyraźnie chciała coś powiedzieć, ale ją zignorowałem. To głupie, ale czułem rozczarowanie i złość tym, że nie spotkałem Apolla. Chciałem mu wygarnąć i usłyszeć chociaż słowo wytłumaczenia odnośnie Lisy. Ale on mnie zlał, jak zwykle.Po chwili znalazłem się przy naszym pojeździe. Była już noc, co oznaczało, że spędziliśmy na Olimpie jakieś 4 godziny. Cztery koszmarne godziny. Wszedłem na miejsce kierowcy i musząc wyładować na czymś swoją złość walnąłem z całej siły ręką w deskę rozdzielczą, akurat gdy Sharon wchodziła do samochodu.- Mike! Na wszystkich olimpijczyków! Co ty wyprawiasz?! – zapytała ostro.- Nic – odburknąłem. Nie miałem najmniejszego zamiaru się jej tłumaczyć.- Stało się coś? – zapytała, tym razem łagodnie, co nieco mnie zdziwiło.- Nie.Zapadła cisza.Po kilku sekundach do auta weszła cała reszta.- Stary! – zakrzyknął Adam. – Gdybyś ty widział minę tamtej dziewczyny przy windzie.Greta zachichotała.- Och, mój drogi Mikey, dlaczego opuściłeś mnie bez pożegnania? – zapytał chłopak udając damski głos i teatralnie ocierając niewidzialne łzy z policzka. – Myślałam, że znaczę dla ciebie coś więcej niż inne dziewczyny! Myślałam, że to prawdziwa miłość! A ty złamałeś mi serce na tysiąc drobnych kawałeczków!Na mojej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech.- Nie martw się moja droga – odparłem z uczuciem w głosie – Przybędę do ciebie we śnie i ukoję twą zbolałą duszę!Cały bus ryknął śmiechem i ja także.Rety Mike! Źle z tobą. Zmieniasz humory jak kobieta w ciąży!Postanowiłem odłożyć sytuację z Olimpu do szufladki w mojej głowie oznaczonej jako „Do przemyślenia na kiedy indziej” i cieszyć się chwilą. Odpaliłem auto i ruszyłem w drogę.Było ciężko, szczególnie, jeśli chodzi o nie zaśnięcie za kółkiem, ale jakimś cudem, koło trzeciej w nocy leżałem już w swoim łóżku i rozmyślałem o całym dzisiejszym dniu.{Rozdział tworzył się tak długo z powodu braku weny i hmmm... że tak to ujmę, różnych sytuacji w życiu osobistym. Nie ukrywał, że na początku całkiem inaczej wyobrażałam sobie akcję na Olimpie, ale wyszło, co wyszło i powiem Wam w sekrecie, że mnie się nawet podoba, ale mogło być zdecydowanie lepiej. Literówki i wszelkie błędy będę poprawiać, jeżeli tylko zwrócicie mi na nie uwagę lub sama je zauważę. Mam nadzieję, że fabuła Wam się podoba i za bardzo się na mnie nie zawiedliście. Proszę również o wybaczenie tego, że rozdział powstawał tak długo.}M/J
wtorek, 20 maja 2014
Rozdział V "Na Olimpie"
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
{Dobra a teraz wie ktoś jak usunąć te podświetlenia? -.-'}
OdpowiedzUsuńM/J
[Kodem ;). Zrobię to wieczorem, teraz nie ma mnie w domu, dobrze?]
Usuń{Dobrze^^ I dziękuje <3 bo taka trochę niezdarna jestem jęśli chodzi o sprawy techniczne ;/}
UsuńM/J
[Fajnie Ci to wyszło, serio ^^ Tylko szkoda, że nie opisałaś rozmowy z olimpijczykami, ale wszystkiego mieć nie wolno xd Okay, teraz zaczynam pisać, bo moja kolej xd
OdpowiedzUsuńUsunąć tych "podświetleń" nie potrafię, sama mam czasem takie problemy.]
Shailene/Eren
{Dzięki^^ }
UsuńM/J
{No i powodzenia w pisaniu :) Mam nadzieję, że Tobie wena i życie pozwolą napisać rozdział szybciej ode mnie ;))) }
Usuń[TAK! WRESZCIE!
OdpowiedzUsuńRozdział fajny, podoba mi się Twój styl :D
.
..
...
Firnen właśnie zdała sobie sprawę, że musi napisać o powrocie do OH, bo pisze po Darker, która ma postacie z OJ :o]
Ttanar/Arin
{Dziękuję za uznanie :D }
UsuńM/J
"- Zaraz rzygnę tęczą od tej badziewnej piosenki – powiedziała. – Bez obrazy Jo – zreflektowała się po chwili."
OdpowiedzUsuńTak bardzo ja :')
[OMZ, mysłałam, że ten blog umarł, a jednak1 czyli mam jeszcze po co konczyc dziennik Astleya! :') (Tak, Shailiene, będziesz miała co pisać ^u^) Byo kilka błędów składniowych, ale nie są aż tak rażące. Przed imiesłowami stawiaj przecinki- jedyna rada. Poza tym nie było źle, ale psodziewałam się lepszej akcji u ciebie. A nei tylko "poszedłem spać" ._.]
Sharon i Adam, którzy piszą po Tanar... OMG. "Tak blisko, tak blisko jak ja..." le Rafał Brzozowski czy coś...
{ Szczerze mówiąc chciałam wprowadzić więcej akcji, ale nie chciałam też żebyście jeszcze dłużej czekali ;) Dzięki za radę i obiecuję, że następnym razem bardziej się postaram :D }
UsuńM/J
[Po Taran i ARINIE! Wprowadze Arina! ^^]
UsuńTanar/Arin