piątek, 4 lipca 2014

Słowo klucz



Jo

Otworzyłam oczy. Chwilę zajęło mi zorientowanie się, gdzie jestem. Byłam w swoim domku, siedziałam na fotelu z moją ulubioną książką na kolanach. Widocznie znowu zasnęłam. Ostatnio coraz częściej mi się to zdarzało. Wszystko przez to, że przed zaśnięciem dużo myślałam, a ostatnio jedna sprawa szczególnie mnie dręczyła.
Mianowicie trzy tygodnie temu zmarła moja mama. Właściwie to macocha, ale traktowałam ją jak rodzoną matkę, gdyż była przy mnie od kiedy tylko pamiętam. Jej śmierć nie nadeszła znienacka  – April (bo tak miała na imię) od kilku lat chorowała na nowotwór, a lekarze nie dawali jej wielu szczęśliwych lat życia, lecz na pewno więcej niż dostała.
Gdy to się stało byłam w naszym mieszkaniu razem z Tommy’m – moim przyrodnim bratem. Z nas wszystkich to chyba właśnie on najlepiej zniósł jej śmierć. Ma tylko siedem lat.
Tata dopiero nad ranem wrócił ze szpitala. Śmierdział alkoholem.
Wiem, co sobie teraz myślicie: biedna Jo, jej ojciec z rozpaczy stał się pijakiem. Nie, nie o to tu chodzi. W dniu pogrzebu mamy, tata przywołał mnie do siebie i powiedział, że w chwili śmierci mojej macochy pojawił się nad nią znak – biała gwiazda ozdobiona na krawędziach dziwnymi literami w jakimś starożytnym języku. Na początku myślałam, że tata miał omamy – w końcu był w szoku po jej śmierci, ale teraz… Lampka ostrzegawcza w mojej głowie jarzyła się czerwonym kolorem – to nie mógł być przypadek.
Wstałam i spojrzałam na zegarek – 21.12. Moja kolej na prysznic zaraz się skończy, a po mnie są już tylko dzieci Aresa. Wspominałam już, że od kiedy synowie Hermesa, chcąc zrobić żart wysadzili męski kibel w powietrze toalety i prysznice są koedukacyjne? Z powodu tej całej sprawy z synem Hadesa i Nyx nikt nie przejmował się takimi głupotami jak klop. A szkoda. Dobudowano jedynie drugie wejście, a strefę chłopaków od strefy dziewczyn oddzielono  taśmą policyjną. Grunt to komfort i poczucie bezpieczeństwa obozowiczów!
Zgarnęłam swoją kosmetyczkę wraz z ręcznikiem i pędem pobiegłam do budynku z napisem „WC”.  Wchodząc rzuciłam okiem na grafik. Coś przykuło moją uwagę. Według nowej rozpiski po moim domku przychodziła kolej Drugiej Kohorty. Ktoś tam w ogóle mieszka? Weszłam do budynku. Zegar pokazywał, że zostało mi dziesięć minut. Postanowiłam się pospieszyć. Lepiej nie ryzykować.
Jo i dziesięciominutowy prysznic? Zapomnij. Myjąc się od nowa zaczęłam myśleć o dziwnym znaku. Gwiazda. Gwiazdy widać tylko nocą, gdy jest ciemno. A te litery - jestem niemal na sto procent pewna, że były ze staro-greckiego alfabetu. Przymknęłam oczy. Gwiazdy. Noc. Starożytna greka. To było jak gra. Gra w skojarzenia. Musiałam tylko znaleźć słowo klucz. Otworzyłam oczy. Czyżby Artemida? Pasowałoby, w końcu to bogini nocy…. Jednak przeczucie podpowiadało mi, że nie tędy droga. Aby się trochę wyluzować, zaczęłam śpiewać. Często tak robiłam biorąc prysznic. Po dziesięciu minutach solowych występów bez publiczności (przynajmniej tak wtedy myślałam) wyszłam spod prysznica i szybko się ubrałam. Wzięłam resztę swoich rzeczy. Nucąc wyszłam z pomieszczenia z prysznicem. Miałam już skręcić w lewo do strefy dziewczęcych kranów, gdy po swojej prawej usłyszałam czyjeś odchrząknięcie. Bogowie... Czyli ktoś tu był? Odwróciłam się w stronę tej osoby.
Przede mną stał wysoki postawny chłopak o blond włosach i ciemnozielonych oczach. Jednak najgorsze było to, że miał na sobie t y l k o ręcznik. Starałam się nie gapić. Naprawdę się starałam.
-Fajnie śpiewałaś – powiedział z uśmiechem. Myślałam, że zapadnę się tam pod ziemię aż do samego Tartaru.
- Tak – odpowiedziałam jak ostatnia debilka. – Znaczy dzięki. – Uśmiechnęłam się do niego, po czym poszłam w stronę kranów, aby umyć zęby. Nie było sensu stać tam i umierać z zażenowania.
Chwilę później byłam już w swoim domku poświęcając czas na załamywanie się nad swoją głupotą. Czy ja zawsze muszę się tak ośmieszać?
                                               ***
Obudziłam się równo o 6.30. Szybko ubrałam się w legginsy i bluzę, po czym wyszłam na dwór pobiegać. Trasa? Jak zwykle ta sama – kilometr przez las, na plażę i z powrotem.
Wyszłam przed domek i zrobiłam sobie dziesięć minut rozgrzewki, po czym ostro ruszyłam.
Uwielbiałam biegać, wtedy czułam, że naprawdę żyję.
Gdy dopiero zaczynałam biegać tą trasą, driady przyglądały mi się zaciekawione. Teraz nie zwracały na mnie najmniejszej uwagi. Byłam stałym bywalcem lasu. Przynajmniej o tej godzinie.
Gdy dobiegłam do plaży usłyszałam czyjeś głosy. Zdziwiłam się, bo prawie nigdy nie było tam nikogo, gdy biegałam. Dwie postacie siedziały na skraju lasu i rozmawiały. Może to głupie, ale schowałam się w krzakach za rozmawiającymi postaciami i podsłuchiwałam.
- A więc mówisz, że Astley zabija matki obozowiczów? – rozpoznałam ten głos – Mike.
- Tak- odpowiedział drugi męski głos. Byłam pewna, że już go gdzieś słyszałam.
- Tylko po co miałby to robić? – Mike wyraźnie nie był przekonany.
- Chce, żeby inni obozowicze poczuli to, co on i się do niego przyłączyli.
- Ale te gwiazdy…Coś mi tu nie pasuje.
- Może te białe gwiazdy są efektem ubocznym jakiegoś zaklęcia. Na ramionach tych gwiazd były jakieś napisy, ale nie udało mi się ich rozszyfrować, za szybko zniknęły…
Tyle mi wystarczyło. Po cichu wycofałam się ze swojej kryjówki i ruszyłam w stronę swojego domku. Tym razem nie biegłam.
A więc te gwiazdy to zjawisko zbiorowe? Tylko, że winnym nie mógł być Astley. Nie wiem czemu, ale szczerze w to wątpiłam. A może te dwie sprawy rzeczywiście są ze sobą związane? I nagle mnie olśniło.
- Nyx – wyszeptałam.
                                                           ***
Powolnym krokiem szłam w stronę areny. Plan był prosty – przekonać Rzymian, aby wzięli mnie na swoją Misję polegającą na blokowaniu Nyx. Dlaczego? Chciałam dostać odpowiedź na to samo pytanie, tyle że od samej bogini. Wiedziałam, że to ona stoi za tymi gwiazdami, a przynajmniej wszystko na to wskazywało.
Stanęłam przed areną, wzięłam głęboki oddech, poprawiłam włosy związane w kucyk i weszłam. Tak, jak przewidziałam na arenie trenowała trójka Rzymian – chłopak i dziewczyna od Jupitera i Adam.
Rzymianka stała przy stanowisku łuczniczym. Idealnie.
Spokojnie szłam w jej kierunku, upewniając się po raz setny, czy z moją bronią wszystko okej. Nie chciałam się przecież wygłupić… prawda? Za dziewczyną nikt nie stał w kolejce, więc usiadłam na ziemi dwa metry za nią i obserwowałam jej wyczyny. Była naprawdę dobra. Strzelała niemal bezbłędnie, trafiając w miejsce, gdzie kukła powinna mieć serce. Zauważyłam, że trenuje na nieruchomych celach. Pewnie nie wiedziała, że mogą się poruszać.
Niespodziewanie dziewczyna odwróciła się w moją stronę i zmierzyła mnie wzrokiem.
- Twoja kolej – powiedziała neutralnym głosem.
Podniosłam się z ziemi, otrzepałam ręce z piachu i stanęłam naprzeciw kukieł.
-μετακινήσετε – powiedziałam po grecku, co oznaczało po prostu „rusz się”. Kukły natychmiast ożyły i zaczęły biegać wkoło.
Spojrzałam na swój pas. Po prawej stronie przytwierdzone były do niego strzałki z trucizną, a po drugiej dziesięciocentymetrowe ostrza.
Postanowiłam zacząć od strzałek. Miotałam nimi jak szalona trafiając w każdą rozhisteryzowaną kukłę. Gdy strzałki się skończyły, zrobiłam to samo z ostrzami i znów stuprocentowa skuteczność. Po skończeniu swojego pokazu odwróciłam się w stronę Rzymianki, która cały czas stała obok. Na jej twarzy wypisany był podziw.
- Jo jestem – uśmiechnęłam się i wyciągnęłam ku niej rękę.
-Shailiene – uścisnęła moją dłoń. – To było niezłe.
- Dzięki. Ty też jesteś dobra.
- Jak u ciebie z łukiem? – zapytała. Mimowolnie się skrzywiłam.
- Łuk nie jest bronią dla mnie. Muszę czuć rzecz w ręce, aby móc nią celnie rzucić – wyjaśniłam.
- Rozumiem – moja rozmówczyni pokiwała głową. Zauważyłam, że wpatruje się w mój pas, do którego wróciły już strzałki i ostrza.
- Nałożyłam na nie zaklęcie. Wracają po kilku minutach do pasa, a trucizna sama się uzupełnia.
- Jesteś córką Hekate?
- Nie, Irydy.
Spojrzała na moje włosy.
-No tak.
Zaśmiałam się.
- Ale na magii też się trochę znam. Moja przyjaciółka była córką Hekate – powiedziałam. Nie pytała, co się z nią stało. Byłam pewna, że sama się domyśliła.
                                                           ***
Przed obiadem Chejron powiedział, że po posiłku grupowi swoich domków mają się stawić w Wielkim Domu, aby przydzielić poszczególne osoby do Misji i stworzyć oddziały. Odpowiedział mu pomruk aprobaty, po czym wszyscy zabrali się za jedzenie. Cały obiad przesiedziałam jak na szpilkach. W sumie to wydaje mi się, że Shailen mnie trochę polubiła, ale wciąż zachowywała się z dystansem. Nie byłam niczego pewna.
Po jedzeniu wszyscy grupowi szybko znaleźli się w Wielkim Domu. Zebraliśmy się wokół złączonych stołów do ping-ponga. Chejron zaczął mówić:
-Najpierw wytypujemy osoby, które wybiorą się na misję poszukiwawczą.
Zgłosiło się kilka osób, między innymi Mike i Sharon. Nie zwracałam na to większej uwagi.
- Dobrze czyli mamy już ochotników do szukania. Blokować Nyx pojadą Rzymianie, a teraz ustalimy…
- Chwileczkę – przerwałam mu. Wszyscy spojrzeli na mnie. Poczułam, że lekko się rumienię mimo to kontynuowałam: -Chciałabym dołączyć do Rzymian – oświadczyłam. Zapadła cisza. Chejron mierzył mnie wzrokiem.
- Dla mnie spoko – odezwał się Adam.
- Nie mam nic przeciwko – dodała Shailen uśmiechając się do mnie. Odwzajemniłam ten gest.
- Dobrze – powiedział po chwili namysłu centaur. – Przemyślę twoją kandydaturę.
Potem Chejron zajął się tworzeniem oddziałów.
- To już wszystko. – ogłosił nasz opiekun. – Możecie ju…
- Chwileczkę – odezwał się Mike dokładnie takim samym tonem, jak ja wcześniej. Spiorunowałam go wzrokiem na co on uśmiechnął się łobuzersko.
- Tak, Dream? – Chejron był wyraźnie zniecierpliwiony.
- Chciałbym coś ogłosić.
Centaur westchnął.
-Mów.
Mike wstał, wszedł na stół od ping-ponga, odchrząknął teatralnie i zaczął mówić:
- A więc: Chciałbym ogłosić, że coroczna impreza organizowana przez moją osobę… – tu ukłonił się zamaszyście – …odbędzie się dzisiaj, zaraz po kolacji, jak zwykle na plaży. Będzie ognisko, muzyka i… - Zerknął na Chejrona. - …coś do picia. Serdecznie zapraszam.
Ludzie zaczęli bić brawo, a Mike uśmiechał się jak szaleniec.
- Możecie iść do swoich domków – powiedział zrezygnowany centaur. Coś mi mówiło, że wiedział, co kryje się pod ładną nazwą „coś do picia”, ale nic nie mógł z tym zrobić. Uśmiechnęłam się do siebie. Zapowiadał się miły wieczór.

~~~~
Dobry wieczór wszystkim. Mam nadzieję, że rozdział się Wam podobał. :))) Nie mogłam wymyślić tytułu rozdziały, wi ęc ten jest taki byle jaki i prawdopodobnie zmieni się jeszcze x razy ;/
Jeśli  chodzi o imprezkę u Mike, to osba, która będzie pisać rozdział po mnie może sobie na niej zaszależ xd Decyzja należy do Was. Ja jutro rano wyjeżdżam na obóz, więc będę mało aktywna, ale jednak będę, więc mogę odpowiedzieć na bardziej szczegółowe pytania (dotyczące impry oczywiście xd)
PS Tak, gostek z klopa to Arin. Mam badzieję, że Firnen mnie nie zbije ;-;

8 komentarzy:

  1. Okay, po pierwsze: zapisuje icę jako tymczasowo nieobecną.
    Po drugie, Firnen nie ma, ale pisałam z nią i streściłam jej twój rozdział. Jej reakcja "Arin nie gada na tak banalne tematy... on wyrywa ale z wyrafinowaniem XD"
    Trzecie: BIORĘ KONTYNUACJĘ, JAKEM CÓRKA BOGA IMPREZ! XD
    Czwarte: Eyy... Co ty mi tu z tą Nyks? 'o' nikt poza Sharon nie miał o tym wiedzieć, tylko ja Astleya bronię XD ale jak chcesz. ;p Greczynaka wśród krwieżerczych rzymian.. >u< Ja i Firnen już shipujemy Jo z Arinem XD
    Pieć: Rozdział poprawny, ładniutki i w ogóle :') Jestem dumna. Ale piszę sie Shailiene a nie Shailien. xp
    To tyle, miłego wyjazdu ^.^

    ~Sharon i Adam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo ;3
      Chciałam Jo wcisnąć do jakiejś Misji i wymyśliłam to xd
      Powinna Sb poradzić ;)
      M/J

      Usuń
  2. Erste: No po relacji Eller spodziewałam się lepszej rozmowy xDD
    Zweite: MAMY BARDZO DUŻY PROBLEM, BO ARIN IDZIE SZUKAĆ ASTLEY'A, A PRZECIEŻ MUSI BYĆ Z JO!! Nie ogarniecie naszej logiki: szipujemy Arina z Jo, bo szipujemy Arina z Tanar (Córka Boga Imprez mnie zaraziła ._.)
    Dritte: Rozdział bardzo mi się podobał, bez rzucających się w oczy błędów ^^
    Vierte: Z Mikem rozmawiał Arin, c'nie? xDD
    Fu(umlałt xDD)nfte: Mam słabego neta, strzeżcie się <3

    FIRNEN (Tanar/Arin)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To możesz wsadzić Arina na Ny... W końcu jest RRzymianinem ... Z resztą jak chcesz...
      PS Dziękuję za pochwały :D

      Usuń
  3. To tak: Pisze się Shailiene XDDD
    Rozdział jest świetny, Jo jest świetna :3 Błędów nie wyłapałem, ale nie jestem w tym mistrzem iks de
    Wolałabym nie być na miejscu Jo wśród nieco agresywnych rzymian :")
    Arin z Jo? W sumie może być ciekawie ^^
    To w sumie tyle, miłego obozowania ((((((:

    Shai/Eren

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz plz ;-; naprawdę nie mam pamięci do pisowni tych wszystkich imion :,(

      Usuń
    2. Okay, spoko, też czasem muszę zerknąć na karty, żeby się nie pomylić ;)

      Usuń
  4. Mi się podoba :) Bardzo lubię postać Jo, więc rozdział był idealny.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.