sobota, 1 marca 2014

Początek

 A więc tak- pisałam trochę z Kyoyamą (Arriane) - tak swoją drogą, to na wszystkich jej iminach palce/język można połamać D: -i wynikło, że wcale a wcale się w wątkach nie czuję dobrze, więc, cytuję,"Dobra, ja będę ogarniać wątki, Ty goń posty i będzie grało". Jako że należę do trybu watahowca (nie wnikajcie) z Kyoyamą dogadałyśmy się, że opowiadania mogą być kontynuowane. A że trzeba w końcu pisanie zacząć- no to lecimy!

 Adam stęknął.
 -Na wszystkich Olimpijczyków....
 Nachyliłam się nad nim, poprawiając rude włosy związane w kucyk. Leżący na ziemi chłopak zmrużył oczy.
 - Masz piegi? - spytał, rozmasowując twarz dłonią. 
 Prychnęłam, opierając dłonie na biodrach.
 - Załóżmy, że jestem lajstrygonem. Jego też przed śmiercią spytałbyś, czy masz piegi? 
 Blondyn wyciągnął do mnie zwiotczałą rękę, pomogłam mu się podnieść, a potem wymownie popatrzyłam na pot, który zostawił na mojej dłoni, na co on wzruszył ramionami, by chwilę potem skrzywić się w odruchu na ból. 
 - Lajstrygona być tak łatwo nie podcięła. Mieliśmy ćwiczyć na miecze, a nie te twoje sztuczki- w spojrzeniu Adama widziałam dziecięcy wyrzut. W uroczy sposób ściągnął brwi i (chyba nieświadomie) wydął usta. I to się nazywa twardy Rzymianin?  
 Zanim cokolwiek odpowiedziałam, do rozmowy włączył się trzeci głos- chwilę po tym, jak otrzymałam kuksaniec w żebro i otoczyło mnie silne ramię. 
 -Sam dałeś się zaskoczyć temu chucherku. 
 - Mike- rzuciłam bez wyrazu, wyplątując się z jego objęć. - Myślałam, że ostatnio zarywasz do Arriane.
 Dodałabym coś jeszcze na temat tego chucherka, ale zauważyłam, jak mięśnie Adama napinają się na karku, a sam chłopak zastyga na parę sekund. Niech to sobie wyjaśniają, potem wypytam kogo trzeba o szczegóły. 
 Z tym postanowieniem ruszyłam w stronę trybun, zabrałam moją torbę i ruszyłam do domku, żeby przed kolacją  zdążyć jeszcze doprowadzić się do porządku.  

*
 - BABY DON'T YOU CRY! TONIGHT...TARINAKOSHINO! - Wydzierałam się w najlepsze do szczotki, próbując dorównać głosowi Suho. Właśnie to jest najlepsze w byciu jedyną córką Dionizosa (pomijając fakt, że sama sobie rządzisz i masz papcia pod ręką, a czasem grywasz z nim w karty) - mieszkasz sama i możesz udawać przed sobą, że potrafisz śpiewać po koreańsku. 
 Zdjęłam ręcznik z mokrych włosów, przeczesując je palcami. Nadal nucąc, przysiadłam skrzyżnie na łóżku i zajęłam się suszeniem i czes.. nie, tak na prawdę czesanie sobie odpuściłam, i tak zaraz się roztrzepią i poskręcają. 
 Gdy ktoś energicznie i szybko zapukał kilka razy do drzwi , aż podskoczyłam, strącając stopą lampkę nocną z szafki. 
 - Wiesz, że to słychać na zewnątrz?- spytała z rozbawieniem Arriane, wpadając do środka i błysnęła przede mną swoim białym uśmiechem. Na kapelusz erynii, ile ja bym dała z takie zęby? Niestety- miałam tak zwaną "żółtą kość zęba" i nie mam po prostu szansy na takie perełki. - Weź jakieś lekcje śpiewu czy coś, bo dzieciaki od Hermesa będą się skarżyć- dodała, dopadając radia. 
 - Już ciągle jęczą, na sztuce się nie znają! - fuknęłam teatralnie, z przesadą gestykulując szczotką, tak, że uderzyłam się w nos. - Ej, Ariel, nie przełączaj! 
 Zastygła na chwilę, po czym powoli obróciła głowę w moją stronę.
 - Ariel? - zapytała, przeciągając samogłoski, po czym jeszcze raz przycisnęła coś tam w radyjku i z głośników w końcu poleciał "Growl". Wzruszyłam ramionami. 
 - Masz dziwne imię, a Ariel wszyscy znają.
 - Nie jestem ruda! - zaoponowała trochę piskliwie, opierając się biodrem o szafkę. Powinnam czuć się urażona? Ja jestem ruda!
 - Widzisz, uzupełniamy się. Ty masz rude imię, a ja rude włosy... 
 Wywróciła oczami i zaplotła ręce na piersi.
 - Czemu jeszcze w proszku jesteś? - czyżbym słyszała naganę w jej pogodnym głosie?- Już się wszyscy do pawilony schodzą.
 - Na Olimp.. - mruknęłam pod nosem. - Już się zbieram. - I nucąc "Growl" pod nosem zniknęłam w łazience.
 Arriane wyciągnęła mnie z niej trzymając mnie pod ramię, zanim jeszcze do końca założyłam spodnie i wypchnęła z domku. Szybko zapięłam guzik, a upewniwszy się, że nikt nic nie widział, posłałam złowieszcze spojrzenie dziewczynie od Ateny, które nie było tak miażdżące jak być miało, bo Arriane złapała mnie za ramię i żwawym krokiem pociągnęła w stronę pawilonu jadalnego.
 Nie wiem czemu (może dlatego, że moje myśli układają się nie po kolei i od tyłu?) przypomniała mi się dzisiejsza sytuacja z Mikiem i Adamem. Kurka, nie ma to jak być "tą drugą" przy swojej przyjaciółce ze strasznym braniem, pomyślałam. Przy okazji odezwała się we mnie wewnętrzna dionizosowa nutka. Ciekawie ten trójkącik będzie obserwować z boku...
 Arriane rzuciłam mi z ukosa spojrzenie tych ciemnych oczu.
 - Dziwnie się uśmiechasz - stwierdziła, ale zinterpretowała to zupełnie nie tak, bo po chwili dodała:- Chodzi o Adama?
 Dosyć teatralnie bym się w tamtej chwil zakrztusiła, gdybym oczywiście miała jakiś soczek.
 - Co?! Nie! - i ten piskliwy głosik...
 Arriane wzruszyła ramionami.
  - Ty mu się podobasz - pozwoliłam sobie zdawkowo zauważyć. - Ale chyba ze wzajemnością interesujesz się Mikiem, co? - trąciłam ja biodrem. - Nie ładnie mi takich rzeczy nie mówić- choć i tak zawsze się dowiaduję. - Uśmiechnęłam się zadziornie, ale temat uczuć widocznie nie ciekawił córkę Ateny tak bardzo, bo po raz kolejny wzruszyła ramionami i rzuciła:
 - Mike zarywa do każdej- łącznie z tobą.
 Łącznie ze mną? Czy powinnam doszukiwać się w tym dogryzki, wyrzutu, czy po prostu stwierdzenia faktu?
 Zanim odpowiedziałam, żwawym krokiem wkroczyłyśmy do krytego pawilonu jadalnego- wielkiego ogniska otoczonego przez liczne stoliki wszystkich domków, gdzie wszyscy już praktycznie byli. Zauważyłam parę nowo przybyłych herosów, w tym Tony'ego. Zawsze wydawał mi się.. hm.. Co najmniej interesujący, ale nigdy z nim nie rozmawiałam.
 - Wejście smoka- rzuciła z rozbawieniem Arriane. - Lecę, cześć - to mówiąc odeszła w stronę stolika szóstego domku. Westchnęłam cicho i ruszyłam do pustej dwunastki. Lubiłam być jedyna, nigdy jakoś nie ciągnęło mnie do uzależniania się od innych ludzi, ani nie potrzebowałam oparcia w rodzeństwie, radziłam sobie z wewnętrznymi demonami nastolatka, ale... Cóż, dziwnie było tak zawsze jadać w milczeniu.
ALE!
 Wybrałam sobie świetny moment, by potknąć się o rozwiązaną  sznurówkę- właśnie w chwili, gdy zobaczyłam siedzącego na moim miejscu Adama.
 - Zawsze mdleją na mój widok - rzucił chłopak, rozsiadając się wygodniej na krześle.
 - To moje miejsce - warknęłam na niego i nie czekając na reakcję pchnęłam mocno blondyna, tak, że przesunął się na drugą stronę ławy. Adam zaśmiał się serdecznie.
 Dopiero w połowie wcinania spaghetti carbonara przyszło mi do głowy dość istotne pytane.
 - Co ty tu właściwie robisz?
 Przełknął kawałek wegetariańskiej pizzy (Na westalki starożytnych lat! Jak można jeść pizzę nożem i widelcem?!).
 - Wiesz - rzucił przemądrzale- pół roku temu przyjechałem tu jako stały wysłannik Rzymskiego Obozu. To ma służyć integr...
 - Nie o to pytam, durniu- fuknęłam. - Co robisz konkretnie TU? Przy tym stoliku?
 Wzruszył ramionami.
 - Chejron mi powiedział, że mogę usiąść z tobą, a nie zawsze jadać z nimi - wskazał dłonią jedyny stół nakryty obrusem, przy którym siedział mój ojciec i inne ważne osobistości Obozu- w tym wyżej wspomniany centaur. Najwidoczniej Adam przestał być gościem honorowym. Wróciłam do niego spojrzeniem- dość wymownym zresztą.
 - Co? - fuknął, a potem ukroił kawałek pizzy.
 - Po pierwsze- Arianne je pizzę rękoma - machnęłam widelcem jak dyrygent batutą. - Po drugie- co ona sobie pomyśli na to, że tak ci zależało na tym, żeby ze mną usiąść? - nawinęłam na widelec makaron i wsadziłam go do ust.
- Przecież ja i ty jesteśmy tylko przyjaciółmi - prychnął i wziął łyk dietetycznej koli (mój papa byłby dumny).
- A czy ona o tym wie?- rzuciłam w zamyśleniu, myślami wracając do tego, o czym rozmawiałyśmy z Arianne przed pawilonem. Nie ma co, to wszystko będzie na prawdę ciekawe...
 Skończyliśmy posiłek w niekrępującej ciszy, przysłuchując się szmerom rozmów i  trzaskom ogniska. Drgnęłam, gdy nad wszelkimi glosami zagrzmiał Chejron:
 -Herosi, proszę was o ciszę!
<<Jo, Mike, Arianne, Angela, Maggie - wiecie co robić :P Wkręćcie nas jakoś w to zadanie >u< >>

P.S.
Proszę was o przesyłanie mi kontaktów. 

10 komentarzy:

  1. [Świetnie piszesz! c: Coś czuję, że to będzie dobry blog. Ogólnie bardzo podoba mi się fabuła. Wszystko wydaje się przemyślane i to najbardziej cenię w blogach c':]

    Anthony

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdecydowanie masz talent :3

    OdpowiedzUsuń
  3. [Dzięki wam :) Ale jeszcze Kyoyamy nie czytaliście, ona jest zarąbista *^* U mnie to tylko troszkę praktyki]

    Sharon/Adam

    OdpowiedzUsuń
  4. [Łał też chcę tak pisać :(]

    Angela

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow zapowiada się ciekawie :3

    OdpowiedzUsuń
  6. [Eller, ja chcę tak pisać :C]

    Eren

    OdpowiedzUsuń
  7. [OTÓŻ, PRZECZYTAŁAM TO. I TO BYŁO TAKIE MEGA SŁODKIE I AJKHDEKJASDHKSDHCKZDHKJAHEKJHVKXJZHV <3. I absolutnie nie zepsułaś Arriane, poza tą uwagą a MIke'u, bo ona nie jest nim zainteresowana. Przynajmniej tak myśli. Huehue.
    Adam jest taki słodki, że omatko, serio, Jamie idealnie mu pasuje na facjatkę *Q*. Mój zięciu *_*.
    A Sharon jest osobą idealnie nadającą się na siostrę Arri, nic dodać, nic ująć, robi się po prostu idealne trio <3.
    Lecę czytać Kłótnię i nie mogę sie doczekać, aż sama coś Wam skrobnę *_*.
    Team Adam <3.
    PS: Śmiesznie się czyta o własnej postaci xD. Pierwszy krok do czyjegoś ff na podstawie swojej twórczości, hej!]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Wiedziałam, że źle przedstawię Arrie :P zbyt zadziorna, prawda? I to jest CZWÓRECZKA kotku, nie zapominaj o Mike'u, najlepsiejszym kumplu Adama- automatyczny dwupak tworzą xD Tak miło czytać, jak jarasz się Adamem, że aż chyba zakocham go w innej :') nie może nam tak gładko iść xP]

      Sharon & Adam

      Usuń
    2. [Arri jest git, czo Ty chcesz.
      No to jak dwupak, to można potraktować jak jedno, czyli nadal trio xDD.
      NIE ZAKOCHUJ GO W INNEJ. TO JA SIĘ NIM JARAM, NIE ARRI.]

      Usuń
  8. Bogowie, to jest świetne! Super się czyta, bardzo się wciągnęłam :)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.